Kilkadziesiąt tysięcy litrów chemikaliów składowanych w poprzemysłowych budynkach znaleziono na Kępie Młyńskiej w Brzegu (woj. opolskie). Burmistrz miasta mówi o tykającej bombie i zagrożeniu ekologicznym. Nie wiadomo kto i w jakim celu składował tam te chemikalia. Sprawę bada policja i prokuratura. Działania podjął też miejski zespół zarządzania kryzysowego.
W piątek wieczorem policjanci z Brzegu otrzymali anonimowe zgłoszenie o tym, że na Kępie Młyńskiej , na prywatnym terenie, zgromadzone są niebezpieczne substancje. Z etykiet na pojemnikach wynikało, że w środku znajdowały się rozpuszczalniki, farby drukarskie i żywice. Początkowo mówiono o odkryciu ponad 50 tysięcy litrów chemikaliów.
- Może się okazać, że jest ich znacznie więcej. Nawet 100 tys. litrów. Nie były, bowiem składowane w jednym budynku, ale także obok i na naczepie ciężarówki. Później jeszcze na terenie miasta zanieczyszczenia znaleziono w jednym z budynków mieszkalnych - relacjonował Tomasz Mildyn, reporter TVN24.
"Zagrożenie dla środowiska, zdrowia i bezpieczeństwa"
Przedstawiciele miejskich służb mówią o tym, że od 20 stycznia mają do czynienia z sytuacją kryzysową.
- W poniedziałek najprawdopodobniej poznamy zawartość tych beczek. W zależności od tego będziemy podejmowali dalsze działania - informuje Jerzy Wrębiak, burmistrz Brzegu. I dodaje, że w ramach zarządzania kryzysowego działania są koordynowane są ze służbami wojewody, policji i prokuratury.
- Mamy do czynienia z działaniem osób nieuczciwych, które na swoim prywatnym terenie zgromadziły beczki z nieznaną substancją. Nie mamy wątpliwości co do tego, że ich tam być nie powinno. To zagrożenie dla środowiska, zdrowia i bezpieczeństwa mieszkańców. Tykająca bomba - podkreśla Wrębiak.
Inspektor środowiska: mogą być toksyczne, mogą być palne
- Są to odpady niebezpieczne. Można to domniemywać i z zapachu, i z częściowo pobranych prób. To mieszanina różnych substancji, różnych preparatów. Mogą być toksyczne, mogą być palne. Są kwalifikowane do odpadów niebezpiecznych - powiedział w rozmowie z reporterem TVN24 Wiesław Andruszko z Inspekcji Ochrony Środowiska w Opolu. Podkreślił jednak, że stan zbiorników jest dobry. Są szczelne, nie zauważono na nich wycieków. - Zagrożenie jest potencjalne - przekazał Andruszko.
Sprawę bada prokuratura. - O zdarzeniu powiadomił właściciel posesji, który wydzierżawił ten teren osobie, która zaczęła tam składować materiały niebezpieczne. Ujawniono ich w sumie ponad 100 ton - informuje Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu. W sprawie niewłaściwego składowania odpadów niebezpiecznych wszczęto śledztwo.
Reporterowi TVN24 udało się porozmawiać z właścicielem posesji. Ten przyznaje, że działkę wydzierżawił na początku października 2016 roku. Z jego relacji wynika, że beczki pojawiły się tam 20 października. Mężczyzna miał się zaniepokoić tym jakie substancje mogą znajdować się w beczkach. Jednak dostał dokumenty z których wynikało, że odpady trafią do utylizacji. Miał też dostać pisemne oświadczenie od jednej ze śląskich firm, że ta zajmuje się utylizacją i że odbierze odpady. Jednak nikt się po nie pojawił. Za to na działce przybyło kolejnych beczek.
Sprawdzają, czy chemikaliów nie wylewano do Odry
Kępa Młyńska to wyspa położona nad Odrą. Dlatego pojawiły się informacje o tym, że zanieczyszczenia mogły być wylewane do Odry. - Ten wątek wyjaśniamy. Gdyby tak było, mogłoby to stanowić zagrożenie dla Wrocławia i tamtejszych ujęć wody - przyznaje burmistrz.
Nie wiadomo jak dużo będzie kosztowała utylizacja zanieczyszczeń. Władze miasta mówią, że skala zagrożenia jest tak duża, że może to kosztować od setek tysięcy do kilku milionów złotych. - Ile dokładnie, nie wiemy, bo nie znamy tych substancji. To sytuacja, która może niekorzystnie wpłynąć na kondycję finansową gminy - przyznaje burmistrz.
Od piątku służby zabezpieczają teren.
Składowisko chemikaliów odnaleziono w Brzegu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Brzeg24.pl