Krystian B., autor książki "Amok", skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo, ponownie stanie przed sądem. Tym razem oskarżono go o utrudnienie pracy komornika i ukrywanie pieniędzy przed wierzycielami, czyli rodziną swojej ofiary. Chodzi o pieniądze za prawa autorskie do książki.
Dariusz J. zaginął jesienią 2000 roku. Miesiąc później jego ciało ubrane jedynie w bieliznę i bluzę dryfowało rzeką. Stopy, szyja i ręce powiązane były sznurem, tak by każdy najmniejszy ruch zaciskał pętlę wokół szyi. Na skórze widoczne były siniaki, jakby ktoś wcześniej znęcał się nad mężczyzną. Podczas sekcji zwłok okazało się, że żołądek i jelita ofiary były puste. Kilka dni przed śmiercią nie jadł. Prawdopodobnie wciąż żył, gdy wrzucono go do wody.
Zabił i opisał w książce?
Po przeczytaniu "Amoku" autorstwa B. śledczy po nitce do kłębka trafili do pisarza. Po kilkunastu miesiącach przygotowano akt oskarżenia. Proces był poszlakowy. B. oskarżono o zabójstwo Dariusza J., którego miał podejrzewać o romans z żoną. Zabić miał z zazdrości. Później wszystko miał opisać w swojej powieści.
Prokuratorzy z przekonaniem twierdzili: w "Amoku" zawarł metaforyczny opis własnej zbrodni. Dowodzili, że skoro w książce napisał: "Wyciągnąłem spod łóżka nóż i sznur, jak wyciąga się obrazkową historię dla dzieci, by uśpić je bredniami o tym co za lasami i za górami. Zacząłem rozwijać fabułę sznura i dla uczynienia jej bardziej interesującą wiązałem pętlę" to musi być zabójcą. Ten przecież także użył sznura. B. miał tylko raz przyznać się do winy. Później zmienił zdanie. Przed sądem bronił się i pytał: "Czy jeśli piszę o brunetce z uszami o smaku wołowiny, to znaczy, że jestem kanibalem?".
Sąd nie uwierzył. W 2007 roku skazał mężczyznę na 25 lat więzienia. Zgodnie z wyrokiem B. miał też zapłacić ponad 11 tysięcy złotych za pracę prawnika, który reprezentował rodzinę ofiary. Oskarżony od rozstrzygnięcia odwoływał się dwukrotnie. Jednak Sąd Najwyższy oddalił wniosek o kasację wyroku.
Prokuratura ponownie oskarża
Za sprawą procesu sądowego "Amok" został wypromowany. Historią jego autora zainteresowali się filmowcy. I to właśnie za sprawą filmów i pieniędzy za nie B. ponownie ma stanąć przed sądem.
- 45-letni Krystian B. został oskarżony o udaremnienie i utrudnienie zaspokojenia swoich wierzycieli oraz wykonanie egzekucji komorniczej - informuje Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
O co chodzi? Od 2002 roku mężczyzna dysponuje prawami autorskimi do swojej książki. Jak ustalili śledczy, w marcu 2009 roku zawarł on z jedną ze spółek umowę. - Zgodnie z nią przekazał tej spółce na wyłączność opcję do prawa do napisania scenariusza filmowego, prawo do wyprodukowania filmu fabularnego na podstawie swojej historii oraz na podstawie książki jego autorstwa i prawo wyłączonego korzystania z filmu fabularnego - wylicza Klaus. I dodaje: umowa była ważna do kwietnia 2009 roku.
Śledczy: pieniądze przelewane na konto matki
Zgodnie z umową B. w ciągu dwóch tygodni po podpisaniu umowy miał otrzymać dwa tysiące dolarów. Z kolei po rozpoczęciu zdjęć do filmu kolejne 35 tysięcy dolarów. Niemal siedem tysięcy złotych, w 2009 roku, zostało przelane na konto matki mężczyzny. Umowę dwa razy przedłużano. Najpierw do kwietnia 2014 roku, później do grudnia 2015 roku. Za to B. także, na konto matki, otrzymywał pieniądze.
W 2015 roku rodzina ofiary złożyła do komornika wniosek o wszczęcie postępowania przeciwko B. Chodziło o ponad 11 tysięcy złotych, który skazany im nie wypłacił. Komornik poinformował mężczyznę o wszczęciu postępowania. Wezwał go do podania wyjaśnień. - B. wypełnił formularz zawierający pouczenie i z własnym oświadczeniem przesłał go komornikowi. Podał w nim między innymi, że nie posiada żadnych wierzytelności i innych praw majątkowych - przekazuje prokurator.
"Nie wprowadziłem komornika w błąd"
Na początku 2016 roku komornik ponownie wezwał więźnia do udzielenia wyjaśnień. - Miał też wskazać majątek na zaspokojenie roszczeń wierzycieli, między innymi udzielić informacji o zawartych umowach, otrzymanych i przyszłych wynagrodzeniach i ich wysokości - informuje Klaus. B. odpowiedział, że jego poprzednie oświadczenie jest wciąż aktualne. Co więcej, stwierdził, że poprzednie umowy dotyczące książki wygasły i nie posiada żadnych środków finansowych. Jak podkreślił nie spodziewał się też żadnych dochodów. Tym samym wniósł o umorzenie działań komornika. Kilka miesięcy później postępowanie rzeczywiście zostało umorzone. - Komornik stwierdził bezskuteczność egzekucji - przyznaje prokurator.
Po tym na konto matki B. przelewane były kolejne pieniądze. Wszystko dlatego, że umowę jeszcze dwukrotnie aneksowano. Mimo to B. nie przyznaje się do zarzutów. - Wyjaśnił, że nigdy nie usuwał i nie ukrywał składników swojego majątku. Twierdzi, że nie wprowadzał komornika w błąd - przekazuje prokurator. Choć, w 2017 roku, w rozmowie z reporterką "Superwizjera" TVN powiedział: - Ja nie sprzedaję siebie jako mordercy, ja wylicencjonowałem swoją historię - stwierdził i dodał "zarobiłem na tym, kim jestem. Ja, Krystian B.".
Teraz B. grozi do ośmiu lat więzienia.
Akt oskarżenia do sądu skierowała Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia - Stare Miasto:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24