Już 10 osób, w tym były poseł PiS, usłyszało zarzuty w prokuratorskim śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w dolnośląskim oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża. Z organizacji wyprowadzone miało zostać co najmniej 1,1 miliona złotych.
"Potwierdzam, że nie przyznaję się do tych zarzutów"
"Piotrowi B. zarzuca się popełnienie czterech czynów, z czego dwa z nich dotyczą przywłaszczenia środków pieniężnych należących do stowarzyszenia PCK (...) oraz przyjęcia środków pieniężnych pochodzących z przestępstwa (...), a także niedopełnienie obowiązków w okresie kiedy pełnił funkcję wiceprezesa zarządu Dolnośląskiego Zarządu Okręgowego Polskiego Czerwonego Krzyża z siedzibą we Wrocławiu" - przekazała nam w wiadomości mailowej Justyna Pilarczyk z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Otrzymaliśmy oświadczenie pełnomocnika byłego polityka PiS. Czytamy w nim: "Mając na uwadze treść zarzutów stawianych przez Prokuraturę Okręgową we Wrocławiu w związku ze sprawą PCK niniejszym potwierdzam, że nie przyznaję się do tych zarzutów. Oświadczam, że nie brałem udziału w zaborze środków finansowych z tytułu sprzedaży odzieży darowanej na rzecz PCK, jak również nie miałem o nim wiedzy".
B. oświadczył także, że jego kampania wyborcza była "finansowana ze środków wpłacanych na rachunek bankowy Komitetu Wyborczego, co zostało prawidłowo rozliczone". A wszelkie insynuacje sugerujące jego "udział w sprawie stanowią pomówienie i naruszenie" jego dóbr osobistych.
Zarzuty już dla 10 osób
Jak informuje prokurator Pilarczyk w śledztwie, które dotyczy ewentualnych nieprawidłowości w działalności Dolnośląskiego Oddziału PCK, podejrzanych jest już 10 osób.
Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, że w latach 2014-2017 pracownicy dolnośląskiego oddziału PCK werbowani przez byłego dyrektora organizacji i radnego sejmiku wojewódzkiego Jerzego G., kradli odzież z kontenerów na ubrania, a następnie - za pośrednictwem firmy zarejestrowanej na "słupa" - sprzedawali je w zaprzyjaźnionych hurtowniach i lumpeksach.
Z PCK w tym czasie wyprowadzone miało zostać co najmniej 1,1 mln złotych.
Była minister edukacji: to bardzo bolesne insynuacje
"Od początku afery PCK pojawia się nazwisko Anny Zalewskiej, byłej minister edukacji w rządach Szydło i Morawieckiego. Świadek zeznał, że z kasy PCK wpłacił na rzecz jej kampanii wyborczej. Prokuratura już rok temu temu zapowiedziała jej przesłuchanie" - informuje teraz "Gazeta Wyborcza". Jednak do teraz nie wiadomo, czy była minister edukacji została przesłuchana, czy też jest to w planach. Zapytaliśmy o to prokuraturę.
"Z uwagi na tajemnicę postępowania przygotowawczego oraz biorąc pod uwagę dobro śledztwa, na obecnym jego etapie, nie jest wskazane aby ujawnić bieżące działania, czy zamierzania prokuratora referenta sprawy co do konkretnych czynności śledczych" - przekazała prokurator Pilarczyk.
W marcu 2019 roku ówczesna minister edukacji Anna Zalewska w "Rozmowie Piaseckiego" pytana była o to, czy "dopuszcza możliwość, że jej kampanie wyborcze były zasilane pieniędzmi czy materiałami pochodzącymi z okradania PCK". Minister odparła, że "to bardzo bolesne insynuacje".
- Wielokrotnie to oświadczałam. Zresztą prokurator umorzył postępowanie, wskazując, że absolutnie łączenie mnie z tak zwaną aferą jest po prostu niedopuszczalne - przekonywała Zalewska.
Wątek nielegalnego finansowania kampanii wyborczej lokalnych polityków PiS został umorzony – jak mówiła ówczesna rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu prokurator Małgorzata Klaus - dlatego, że śledczy "nie dopatrzyli się przestępstwa". - W uzasadnieniu tego postanowienia wskazano, że wszelkie środki pieniężne na kampanię wyborczą zostały w sposób prawidłowy wpłacone, w granicach określonych limitem, zaś źródła pochodzenia środków nie są przez komitety wyborcze badane - powiedziała wówczas prokurator Klaus.
Była minister edukacji podkreślała też, że nie zna byłego szefa wrocławskiego PCK. - To był radny z mojego okręgu, natomiast nie jest moim współpracownikiem - mówiła.
Jerzy G. był też zastępcą Anny Zalewskiej w wałbrzyskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości.
Autor: tam/gp / Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24