Zjadł prawie całe ciasto. Mogło to uratować mu życie

Do zdarzenia doszło w mieście Omaha w Nebrasce. Jedna z mieszkanek miasta postanowiła zostawić część zakupów, w tym duży czekoladowy tort, na tarasie - zimą temperatura jest tam na tyle niska, że produkty zachowują świeżość. Tym razem jej rodzina nie miała jednak okazji skosztować przysmaku. Ubiegł ich pewien niespodziewany gość - dydelf wirginijski (Didelphis virginiana), mały torbacz.

Czekolada i ołów

Gdy jeden z mieszkańców wyszedł na taras, jego oczom ukazał się prawie całkowicie zjedzony tort i przycupnięte koło niego zwierzę. Zaniepokoiło to mieszkańców domu, którzy nie mieli pojęcia, czy czekolada jest bezpieczna dla dydelfów. O sytuacji poinformowane zostało towarzystwo opieki nad dzikimi zwierzętami. Na miejsce przybyli eksperci i chociaż zwierzak się spłoszył, łatwo było go odnaleźć - do kryjówki prowadziły czekoladowe ślady łapek.

W momencie przyjęcia do kliniki torbacz ciężko dyszał, ale był przytomny i się poruszał. Dydelf został poddany szeregowi analiz, w tym badaniom krwi. Jak się okazało, przejedzenie wcale nie było najpoważniejszym zagrożeniem - miał on wysoki poziom ołowiu w organizmie, niezwiązany z łakomstwem, ale niebezpieczny. Akumulacja tego metalu ciężkiego może być śmiertelna dla ssaków, dlatego weterynarze podjęli decyzję o poddaniu dydelfa kilkutygodniowej terapii usuwającej ołów. Ratownicy spodziewają się, że torbacz wróci na wolność w marcu.

Internauci po stronie zwierzaka

Historia łakomego torbacza zdobyła popularność w mediach społecznościowych. Pod postem opublikowanym przez organizację Nebraska Wildlife Rehab, która zaopiekowała się zwierzakiem, pojawiło się mnóstwo komentarzy internautów wyrażających zrozumienie dla decyzji żywieniowych dydelfa.

- Wszystkim nam się to zdarzyło, kochanie - napisał jeden z nich.