Lotnisko Marco Polo w pobliżu Wenecji zostało przed weekendem nieoczekiwanie zamknięte. Przerwa w funkcjonowaniu portu lotniczego na szczęście nie okazała się długa, a wszystkiemu winne były... mewy.
Wenecja słynie między innymi z kanałów, gondoli, zjawiska acqua alta i mew, których obecność w ciągu ostatnich lat zaczęła być coraz bardziej problematyczna. Liczni turyści narzekają na to, że ptaki te porywają im jedzenie.
W piątek mewy pokrzyżowały nieco plany pasażerom korzystającym z lotniska Marco Polo, zlokalizowanym 12 kilometrów na północ od centrum Wenecji. Jest to piąte najbardziej ruchliwe lotnisko we Włoszech i jedno z największych na północy kraju.
Przez dwie godziny lotnisko było zamknięte
Rano na końcu pasa startowego zebrało się stado około 200 ptaków. Zdecydowano o tymczasowym zamknięciu lotniska. Przerwa trwała od godziny 9.54 do 10.45 - przekazała włoska agencja prasowa ANSA. Część samolotów została przekierowana na inne lotniska - do Treviso, Werony, Triestu i Mediolanu. Lotnisko wróciło do normalnej pracy o godz. 11.20.
Zarządzająca portem lotniczym firma Save poinformowała, że "po wykryciu problemu rozpoczęto standardowe działania niezbędne do zapewnienia pełnego bezpieczeństwa pasażerom i operatorom". Wypędzeniem mew z pasa startowego zajął się sokolnik. Zastosowano także "przyjazne dla fauny akustyczne środki odstraszające".
Źródło: BBC, The Guardian, ANSA, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock - zdj. ilustracyjne