Amerykanie wciąż mierzą się z konsekwencjami ataku zimy, do którego doszło tuż przed Bożym Narodzeniem. Niektóre z nich sprawiają, że wiele miejsc zmieniło się nie do poznania. Jeden ze sklepów z pamiątkami w mieście Gills Rock w stanie Wisconsin wyglądał jak lodowy pałac.
Przed świętami Bożego Narodzenia do wielu regionów USA dotarła bardzo surowa zima. Były miejsca, w których spadło ponad 130 centymetrów śniegu. Mieszkańcy niektórych miejscowości wciąż odgrzebują się z opadów.
>>> Czytaj dalej o paraliżu USA spowodowanym śnieżycą
Atak zimy sprawił, że były miejsca, w których temperatura spadła do nawet -40 stopni Celsjusza. W Wigilię w Wisconsin było tak zimno, że jeden ze sklepików ze skandynawskimi pamiątkami w miejscowości Gills Rock zmienił się nie do poznania. Budynek został niemal w całości pokryty ogromnymi soplami. Widok zapierał dech w piersiach.
Właściciele sklepiku pochwalili się zimową "dekoracją" w mediach społecznościowych.
Warunki były sprzyjające
Według lokalnych mediów, tego dnia warunki pogodowe sprzyjały powstawaniu tego typu zjawisk. Nad jeziorem Michigan wiatr mógł osiągać w porywach prędkość 96 kilometrów na godzinę. W połączeniu z wysoką wilgotnością i niską temperaturą cząsteczki wody uderzały w budynek i natychmiast zamarzały.
To niejedyny "lodowy pałac", jaki powstał podczas ataku zimy. Wcześniej Kevin Hoak - właściciel ulokowanej na wybrzeżu restauracji Hoak's w Hamburgu, pokazał reporterom Reutera podobne zjawisko. 23 grudnia jego lokal "obrósł" soplami lodu.
Źródło: Reuters, tvnmeteo.pl