Jak podała BBC, rzeka Monnow osiągnęła w sobotę najwyższy poziom w historii pomiarów, przekraczając wartości notowane podczas burzy Dennis w 2020 roku i burzy Bert w 2024. Rekordowo wysoka fala powodziowa, wywołana burzą Claudia, zalała ulice leżącego w południowo-wschodniej części Walii miasta Monmouth, zmuszając setki mieszkańców do ewakuacji, zalewając budynki ich domów oraz lokalnych przedsiębiorstw. Choć w niedzielę popołudniu służby odwołały stan poważnego zagrożenia powodziowego, miasto dopiero zaczyna długą drogę by wrócić do normalności.
Powódź bez precedensu
- To naprawdę niespokojny czas dla mieszkańców i przedsiębiorców - oceniła członkini Izby Gmin Catherine Fookes, dodając, że trwające wielkie sprzątanie skłoniło lokalne władze do dyskusji nad koniecznością wzmocnienia obecnych zabezpieczeń przeciwpowodziowych.
- W podobnej sytuacji w 2020 roku zabezpieczenia przeciwpowodziowe wytrzymały, ale ta powódź, ta ilość wody, która napłynęła bardzo szybko w ciągu kilku godzin, była zdecydowanie bezprecedensowa - wskazała parlamentarzystka. - Uważam, że w obliczu zmian klimatu i coraz częstszych i bardziej ekstremalnych zjawisk pogodowych musimy ponownie przyjrzeć się systemom ochrony przeciwpowodziowej - dodała.
Mieszkańcy Monmouth w Walii zmobilizowali się, by pomóc mieszkańcom i lokalnym przedsiębiorcom dotkniętym bezprecedensową powodzią. Jak wskazała Catherine Fookes, skala solidarności jest ogromna - od otwarcia centrum sportowego dla ewakuowanych po szeroko zakrojoną zbiórkę darów.
- Ta społeczność jest niezwykle odporna i życzliwa - powiedziała Catherine Fookes, opowiadając, jak miejscowe centrum sportowe stało się tymczasowym schronieniem dla osób zmuszonych do opuszczenia swoich domów. Jeden z kościołów pełni funkcję punktu zbiórki darów, w tym ubrań i artykułów pierwszej potrzeby. Lokalni przedsiębiorcy dostarczają natomiast ciepłe posiłki dla poszkodowanych.
"Nie wiemy, co wydarzy się jutro"
Wśród najbardziej dotkniętych przedsiębiorstw jest lokalna apteka zarządzana przez Simona Morre’a. Mężczyzna dotarł na miejsce już o godzinie czwartej rano w sobotę, po uruchomieniu alarmów, jednak nie był w stanie wejść do lokalu aż do niedzieli.
- Mam recepty do realizacji na jutro, ale nie mamy prądu, połowa zapasów została zniszczona, a część recept jest nie do odczytania - mówił Simon Morre. Jak dodał, centrala została poinformowana i trwają prace nad planem awaryjnym. - Na razie nie wiemy, co wydarzy się jutro - podsumował.
Zalane sklepy, ewakuowani mieszkańcy i przerwane usługi publiczne pokazują skalę zniszczeń, jaką wywołała powodziowa woda. Mimo trudności mieszkańcy - jak podkreślają lokalne władze - po raz kolejny udowadniają, że w obliczu kryzysu potrafią działać razem i wspierać się nawzajem.
Autorka/Autor: Julia Zalewska-Biziuk
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Reuters