Mieszkaniec Malibu w amerykańskim stanie Kalifornia cudem uniknął śmierci. Tuż po tym, jak mężczyzna wysiadł ze swojego samochodu, na auto spadł głaz, który stoczył się ze zbocza.
Mauricio Henao w poniedziałek rano zatrzymał się samochodem na popularnej trasie Pacific Coast Highway, biegnącej wzdłuż Oceanu Spokojnego naprzeciwko swojego domu w mieście Malibu.
Głaz spadł na auto
Jak opowiadał mężczyzna w rozmowie z lokalnymi mediami, wysiadł z auta po tym, jak otrzymał telefon od swojej dziewczyny i udał się na chwilę do domu po drugiej stronie ulicy. W tym czasie, jak relacjonował, usłyszał głośny huk.
Gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył, że samochód, w którym przed momentem siedział, jest zniszczony przez głaz, który stoczył się ze zbocza. Kamień o średnicy ponad metra przebił sufit auta i znalazł się na fotelu kierowcy. Wszystkie szyby zostały rozbite.
"Powinienem zagrać na loterii"
Jak mówił Henao, telefon od dziewczyny uratował mu życie. - Jestem wstrząśnięty - przyznał. - Mając tyle szczęścia, powinienem zagrać na loterii - powiedział. - Nie sądzę, że jeszcze tu zaparkuję - dodał.
W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał. Przez spadające odłamki uszkodzony został inny samochód stojący w pobliżu.
Konsekwencje burz w Kalifornii
Osunięcie się głazu było związane z ostatnimi gwałtownymi ulewami w Kalifornii, które spowodowały powodzie, lawiny błotne i skalne oraz zapadliska. Od początku roku na skutek potężnych burz w tym amerykańskim stanie zginęło co najmniej 17 osób.
Źródło: abc7.com, nypost.com, tvnmeteo.pl