W Boliwii panuje katastrofalna powódź. Do tej pory w wyniku ulewnych deszczy życie straciło co najmniej 55 osób. Do opuszczenia domów zmuszone były całe rodziny, aby uciekać przed wielką wodą. Trudna sytuacja panuje także na terenach rolniczych, a największe zmartwienie mają hodowcy bydła.
Boliwia zmaga się z jedną z najbardziej dotkliwych powodzi w ciągu ostatnich dziesięcioleci - donosi agencja informacyjna Reuters. Jej skutki odczuwają między innymi mieszkańcy rolniczego departamentu Beni. Tereny tego regionu, na których mogły się paść krowy, zostały zatopione. Hodowcy bydła muszą brodzić w wodzie, aby znaleźć choć niewielki skrawek ziemi, która nadaje się do wypasu zwierząt i nie została zalana.
Pola soi i rancza znalazły się pod wodą, zagrażając eksportowi żywności na rynki zagraniczne i doprowadzając do wzrostów lokalnych cen.
- Powódź, której teraz doświadczamy, jest bardzo nietypowa, bardzo poważna jak na tę porę roku - powiedział hodowca bydła Gunther Amatller, ratując swoje zwierzęta. - Poziom wody wciąż się podnosi. Trudno przewidzieć, jak bardzo wzrośnie - dodał.
Według lokalnych szacunków, około 200 tysięcy sztuk bydła, czyli około dwa procent udziału krajowego, jest zagrożonych. Z Beni pochodzi wołowina dostarczana do wszystkich regionów kraju, a także eksportowana za granicę, np. do Chin. Skutkami powodzi dotkniętych zostało 590 tysięcy rodzin. Do tej pory zginęło co najmniej 55 osób.
"Pełno jest węży i jaguarów"
- Moje bydło cierpi, a zwierzęta są wychudzone. Na zalanym obszarze pełno jest węży i jaguarów - ubolewała Teresa Vargas, właścicielka rancza.
W miastach takich jak Puerto Almacen i Puerto Ballivián całe rodziny opuściły swoje domy, szukając miejsca w prowizorycznych schronieniach na poboczach dróg.
- Jesteśmy zmuszeni opuścić nasze domy - powiedziała Mayra Peralta łamiący głosem. - Każdego dnia woda się podnosi - dodała.
Inni, tak jak Edilberta Huaginoe, gotują w pośpiesznie zbudowanych obozach na wyższym terenie, próbując nakarmić swoje dzieci tym, co uda im się wyciągnąć z wody.
- Ryż jest pod wodą, podobnie jest z plantanem i maniokiem. Nie możemy ich wyciągnąć, ponieważ jest zbyt głęboko - powiedziała Edilberta. - Będziemy tutaj spać, dopóki woda nie ustąpi - dodała.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters