Turystka uległa poważnemu wypadkowi w górach Adirondack w stanie Nowy Jork. Kobieta spędziła noc w dziczy, przy temperaturze momentami spadającej poniżej zera stopni. Jak przekazały służby leśne, przetrwała dzięki niewielkiemu świerkowi, którego się kurczowo trzymała - gdyby nie drzewo, osunęłaby się w przepaść.
Jak przekazał portal CNN, do wypadku doszło 26 grudnia. Podczas wędrówki w górach Adirondack na północy stanu Nowy Jork 46-letnia turystka poślizgnęła się na ośnieżonym zboczu i spadła kilkadziesiąt metrów w dół.
Długie oczekiwanie na ratunek
Według relacji nowojorskich strażników leśnych, kobieta wylądowała na skalnej płycie i nie była w stanie samodzielnie wrócić na szlak. Aby nie ześlizgnąć się ze stromo opadającej skały, kurczowo przytuliła się do małego świerku. Turystka miała ze sobą również koc ratunkowy, dzięki któremu udało się jej częściowo zachować ciepło.
- Myślała, że tam zginie - powiedział strażnik leśny J.M. Martin w filmie udostępnionym przez służby leśne stanu Nowy Jork. Sytuację utrudniał fakt, że temperatura w ciągu nocy spadła poniżej zera, a przez cały czas padał deszcz i śnieg. Przy takich warunkach atmosferycznych bardzo łatwo o hipotermię.
Strażnicy otrzymali informacje o turystce około godziny 17.30 czasu lokalnego, wiedzieli jednak, że minie trochę czasu, zanim będą w stanie ją uratować. W nocy udało im się dotrzeć do miejsca, gdzie przebywała, i podać jej ciepłe napoje, jedzenie i suchą odzież. Dopiero rano kobieta została bezpiecznie odprowadzona do swojego auta.
Martin przekazał, że kobieta jest doświadczoną turystką, która wielokrotnie wędrowała po górach Adirondacks. "Tamtej nocy zdała sobie sprawę, że dotychczas miała sporo szczęścia. Tam naprawdę można zginąć" - dodał strażnik.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Andrea J Smith/Shutterstock