Koniec pierwszej z misji programu Artemis. W niedzielę kapsuła Orion zderzyła się z wodami oceanu. Inżynierowie NASA przez nadchodzące miesiące będą analizować dane, które udało się pozyskać podczas bezzałogowego lotu. Startu kolejnej misji - tym razem z załogą - możemy oczekiwać w 2024 roku.
W niedzielę na wody Pacyfiku opadła bezzałogowa kapsuła Orion, wysłana przez NASA w podróży na Księżyc w ramach programu Artemis. - Ten program ma geopolityczne znaczenie i będzie początkiem wyznaczania międzynarodowych zasad w kosmosie - powiedział były zastępca szefa NASA dr Scott Pace. Jak podkreślił, ważny w tym kontekście jest udział w projekcie innych państw, w tym Polski.
Będą analizować dane
Przypadek sprawił, że koniec misji Artemis I zbiegł się z 50. rocznicą lądowania na Księżycu załogi Apollo 17 - Gene'a Cernana i Harrisona Schmitta. Byli oni ostatnimi z 12 astronautów NASA, którzy chodzili po Księżycu podczas sześciu misji Apollo, począwszy od 1969 roku.
Kapsuła wylądowała w oceanie o godz. 18.40 czasu polskiego w wodach meksykańskiego stanu Kalifornia Dolna. Zespół NASA dotarł na miejsce za pomocą helikoptera i łodzi, aby dokonać inspekcji. Kilka kilometrów od miejsca lądowania ustawiono okręt marynarki wojennej, który ma przejąć kapsułę i usprawnić jej transport do San Diego w Kalifornii.
Pierwsza z serii misji Artemis stanowi udany krok ku powrotowi człowieka na Księżyc. Inżynierowie zamierzają spędzić najbliższe miesiące na analizach pozyskanych danych. W kolejnych założeniach jest załogowy lot Artemis II wokół Księżyca i z powrotem, który może odbyć się już w 2024 roku. Rok później będziemy mogli spodziewać się także Artemis III, która skupiać się będzie na pierwszym od dekad lądowaniu astronautów na Księżycu.
Dlaczego wracamy na Księżyc?
Według Scotta Pace'a, byłego wiceszefa NASA oraz sekretarza Narodowej Rady ds. Przestrzeni Kosmicznej przy Białym Domu, powody chęci powrotu na Księżyc są co najmniej dwa: jeden to perspektywa wyprawy na Marsa, drugi to geopolityka.
Jak tłumaczy Pace, program Artemis jest pierwszym, w którym po raz pierwszy od lat 70. i rakiety Saturn V wykorzystana jest ciężka rakieta nośna - Space Launch System (SLS).
- Właściwie każde badanie, jakie dotąd przeprowadzono, pokazuje, że aby dotrzeć do Marsa albo żeby utrzymać obecność na Księżycu, potrzebny jest właśnie pojazd tego typu - mówił Pace. Jak przyznał, rakieta NASA, której rozwój pochłonął ponad 20 miliardów dolarów jest bardzo droga i w przyszłości może zastąpić ją Starship firmy SpaceX, ale ten wciąż jest w fazie testów.
- Artemis odpowie też nam na pytanie, czy jesteśmy w stanie utrzymać bardziej samowystarczalną obecność na Księżycu, tak jak robimy to na Antarktydzie - korzystając z lokalnych zasobów - powiedział.
Międzynarodowa współpraca
Jak dodał, co najmniej równie ważne są kwestie geopolityczne. A kluczową sprawą w tym względzie jest tzw. porozumienie Artemis (Artemis Accord) - podpisana przez 21 państw - w tym Polskę - umowa dotycząca ram pokojowej współpracy dot. eksploracji i eksploatacji zasobów w kosmosie.
- Przestrzeń kosmiczna jest domeną, od której Stany Zjednoczone są bardzo zależne jeśli chodzi o gospodarkę i bezpieczeństwo. Ale to jest domena, której nie możemy kontrolować: nie należy do nas, nie możemy tam wstawić flagi. I jednym ze sposobów, w którym można zadbać o swoje interesy, to zebranie innych suwerennych państw, by dobrowolnie zgodziły się współpracować. Bo zasady w tym środowisku będą ustanawiane przez tych, którzy tam się pojawią - powiedział Pace.
Jak tłumaczył, dlatego też właśnie program Artemis różni się od misji Apollo, które od początku miały ograniczony charakter.
- Celem tej podróży na Księżyc, z międzynarodowymi i komercyjnymi partnerami, jest obniżenie kosztów przyszłych misji, a po drugie ustanowienie zasad zachowania w tym nowym reżimie prawnym - tłumaczył ekspert. - Chińczycy oczywiście też będą w kosmosie. I mają do tego prawo. Ale nie chciałbym, żeby tam byli bez nas i naszych przyjaciół - dodał.
Były urzędnik NASA przyznał, że wyznaczony przez agencję termin misji astronautów na powierzchnię Księżyca - 2025 r. - może być trudny do dotrzymania, biorąc pod uwagę dotychczasowe problemy programu i rakiety SLS.
- To nie jest niemożliwe zadanie, ale na pewno bardzo ambitne. Mimo to, trzymałbym się tego ambitnego harmonogramu, bo jeśli go rozluźnisz, ludzie nie będą mieli tego samego poczucia pilności sprawy - podsumował Pace.
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: NASA