W Michigan odnaleziony został ośmioletni chłopiec, który zaginął w weekend podczas rodzinnego kempingu. Jak podała policja, dziecko schroniło się pod drewnianą kłodą i przykryło liśćmi, a także jadło śnieg, by się nie odwodnić. Akcję poszukiwawczą utrudniały nieprzejezdne, zaśnieżone drogi.
W północnym Michigan zima nie powiedziała ostatniego słowa. W zeszłym tygodniu stan nawiedziły rekordowe śnieżyce, a jeszcze w weekend w wielu miejscach zalegały zaspy. W tak nieprzyjaznym otoczeniu zaginął w sobotę ośmioletni Nante Niemi z Wisconsin, który wybrał się z rodziną na kemping w parku stanowym Porcupine Mountains.
Trudna akcja poszukiwawcza
Chłopak zaginął w godzinach popołudniowych podczas zbierania drewna na ognisko. Jego rodzice bezzwłocznie zgłosili sprawę stanowej policji. Rozpoczęła się akcja poszukiwawcza, w której wzięło udział ponad 150 funkcjonariuszy i wolontariusze. Pagórkowaty teren był przeszukiwany pieszo, z powietrza i drogą wodną. Jak przekazała policja, akcję utrudniały zalegające na wielu drogach zaspy śnieżne.
W poniedziałkowe popołudnie grupie wolontariuszy udało się zlokalizować chłopca. Niemi chował się pod drewnianą kłodą - jak się okazało, oddalił się od kempingu na pond trzy kilometry. Chłopcu nic nie dolegało i szybko wrócił do bliskich.
Pomogły mu liście i śnieg
Chłopiec opowiedział policjantom, że w niedzielę próbował znaleźć kemping, idąc wzdłuż szlaku, ale droga nagle się urwała. Wtedy uznał, że najrozsądniejszą rzeczą będzie zatrzymanie się i czekanie na pomoc.
Aby nie tracić ciepła, Niemi przykrył się liśćmi i gałęziami, a także ułożył ich warstwę na kłodzie, pod którą się schronił. Chociaż chłopiec nie miał ze sobą nic do jedzenia, jadł śnieg, by się nie odwodnić.
- Wolontariusze powiedzieli, że mogą go przenieść na plecach, ale on chciał iść o własnych siłach - dodali policjanci.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: MSP Eighth District