Sześć osób zginęło w ciągu ostatnich kilku dni na Kubie po tym, jak kraj nawiedziły ulewy, doprowadzając do podtopień i gwałtownych powodzi - poinformowały we wtorek państwowe media. Tysiące ewakuowanych osób zaczynają wracać do domów.
Pod koniec ubiegłego tygodnia centralne i wschodnie regiony Kuby nawiedziły gwałtowne burze. Po intensywnych opadach deszczu rzeki wystąpiły z brzegów. Zalane zostały domy, zniszczone drogi i zerwane mosty. Niektóre miejscowości zostały odcięte od świata.
Z opublikowanego we wtorek przez państwowe media bilansu ofiar i strat materialnych wynika, że z powodu ulew zginęło sześć osób.
"Niezwykłe zjawisko"
Prezydent Kuby Miguel Diaz-Canel podczas telekonferencji z władzami regionalnymi powiedział, że ostatnie ulewy były "zjawiskiem bez wątpienia niezwykłym".
- Nawet w naszym kraju, gdzie jesteśmy przyzwyczajeni do pracy w ulewnym deszczu (...) podtopienia osiągnęły poziom nigdy niespotykany - oznajmił. Dodał, że przyczyną takich nietypowych zjawisk pogodowych jest ocieplenie klimatu.
Zniszczone uprawy
Obfite opady zniszczyły też systemy uzdatniania wody, liczne uprawy, w tym plantacje trzciny cukrowej, głównie w położonych na wschodzie wyspy prowincjach Granma, Las Tunas i Santiago de Cuba oraz w centralnej prowincji Camaguey. Silne opady, które rozpoczęły się w czwartek, słabną od początku tygodnia i tysiące osób ewakuowanych z zagrożonych terenów zaczynają wracać do domów - podał kubański dziennik "Granma".
Źródło: PAP