Jak poinformowały we wtorek władze stanu Kalifornia, odnaleziono dwa kolejne ciała na obszarze spalonym przez gigantyczny pożar lasu. Tym samym liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do czterech. Na terenach, przez które przeszedł żywioł, trwa liczenie strat.
Pożar McKinney wybuchł w piątek i natychmiast objął ogromne rejony hrabstwa Siskiyou w północnej Kalifornii. W niedzielę służby ratunkowe odkryły dwie pierwsze ofiary śmiertelne ognia, ale płomienie nie przestają szaleć, a tragiczny bilans dalej rośnie.
Ogień dalej się rozprzestrzenia
Jak poinformowały władze, dwie kolejne ofiary zostały znalezione w poniedziałek w domach zlokalizowanych przy drodze stanowej 96 prawie 500 kilometrów na północ od San Francisco. Na chwilę obecną tożsamość ofiar jest nieznana.
Do wtorku pożar McKinney objął ponad 22 tysiące hektarów lasu, wysokiej trawy i zarośli. Nakaz ewakuacji obejmuje 4500 osób, a około 100 budynków mieszkalnych i użytkowych stanęło w płomieniach. Biuro szeryfa ostrzega, że pożar zagraża kolejnym pięciu tysiącom domostw.
Szczególnie mocno dotknięta została miejscowość Klamath River licząca mniej niż 200 mieszkańców. Ogień uszkodził wiele budynków, w tym miejsca użyteczności publicznej. Mieszkańcy obawiają się, że tylko garstka domów nadaje się do ponownego zamieszkania.
Susza i burze
Geneza pożaru McKinney jest obecnie przedmiotem dochodzenia, ale władze wykluczyły teorię, że ogień zaprószyło uderzenie pioruna. Niezależnie od przyczyny, niewiele było trzeba, by wywołać pożogę - w regionie od miesięcy panuje poważna susza, a wyschnięte drzewa i poszycie stały się doskonałym paliwem dla ognia.
Strażacy walczą także z dwoma mniejszymi pożarami w hrabstwie Siskiyou nazwanymi China 2 i Kelsey Creek. Chociaż w poniedziałek nastąpiła lekka poprawa pogody, a nad obszar hrabstwa napłynęło wilgotne powietrze, ogień nie jest jeszcze pod kontrolą.
Źródło: Reuters, Mt. Shasta News