Nad Hongkong nadciągnęła burza tropikalna Koinu, która wcześniej uderzyła w Tajwan jako tajfun. Chociaż zjawisko osłabło, niosło ze sobą porywisty wiatr i ulewy. W nocy z niedzieli na poniedziałek warunki pogodowe poważnie zakłóciły transport lotniczy i kolejowy, zamknięto też niektóre instytucje.
W czwartek w Tajwan uderzył tajfun Koinu, zabijając jedną osobę i raniąc prawie 400. Burza przemieszczała się następnie nad Morzem Południowochińskim, zagrażając położonym na wybrzeżu prowincjom Chin. W weekend słabnący, ale wciąż niebezpieczny żywioł uderzył w Hongkong.
Paraliż komunikacyjny
Koinu przyniósł ze sobą silne porywy wiatru i ulewny deszcz - od północy w niedzielę miejscami mogło spaść nawet 200 litrów wody na metr kwadratowy. Część ulic znalazła się pod wodą, w jednym miejscu zeszło osuwisko. Z uwagi na trudne warunki pogodowe, w poniedziałkowy poranek zamknięte były szkoły i niektóre instytucje, w tym giełda. Lokalne władze apelowały również o pozostanie w domach.
Spore problemy mieli również podróżujący. Burza spowodowała wstrzymanie ruchu kolejowego na części linii, co zakończyło się paraliżem komunikacyjnym w centrum Hongkongu. Wielu ludzi nie mogło wrócić do domów, zamiast tego nocując w tymczasowych schroniskach. Opóźnienia miały także samoloty - setki pasażerów spędziły noc na lotnisku.
Jak prognozuje chińska służba meteorologiczna, Koinu będzie nadal słabnąć, ale nie przestanie nawiedzać mieszkańców tego regionu. Burza ma przejść wzdłuż wybrzeży prowincji Guangdong, by następnie nadciągnąć na wyspę Hajnan.
Źródło: Reuters, smcp.com