Niedobory wody utrudniają gaszenie niebezpiecznych pożarów, które od kilku dni pustoszą okolice Los Angeles. Braki skłoniły wiele osób do zastanowienia się, dlaczego strażacy podczas akcji nie korzystają ze słonej wody oceanicznej, której w przybrzeżnej Kalifornii jest pod dostatkiem. Istnieje bardzo proste wyjaśnienie tej decyzji służb.
Od wtorku strażacy z hrabstwa Los Angeles walczą z rozległymi pożarami, które trawią tereny położone nieopodal metropolii. Płomienie przyczyniły się do śmierci co najmniej 10 osób, a tysiące domów zostało całkowicie zniszczonych. W czwartek wieczorem lokalnego czasu w opanowywaniu żywiołu udział brało ponad 8000 strażaków wspieranych z ziemi i powietrza.
Jednym z czynników, który utrudniał walkę z płomieniami, były niedobory wody. W środę Janisse Quiñones z Departamentu Wody i Energii Straży Pożarnej w Los Angeles przekazała, że straż pożarna wyczerpała wszystkie zgromadzone rezerwy wody i musiała korzystać z miejskich systemów wodociągowych. Gubernator Kalifornii Gavin Newsom potwierdził, że sytuacja jest poważna.
- Wyczerpaliśmy wszystkie zasoby - powiedział. - Takie hydranty mogą obsłużyć dwa lub trzy pożary, czasami jeden większy, ale nie coś na taką skalę.
Z powodu niedoborów wody w środę niektórzy strażacy zdecydowali się na zaczerpnięcie wody do gaszenia z Oceanu Spokojnego, jednak rozwiązanie takie jest stosowane dość rzadko. Słona woda może bowiem uszkadzać sprzęt strażacki, w tym zbiorniki, hydranty i węże. Ponadto wysoka zawartość soli jest również szkodliwa dla ekosystemów - nadmierne zasolenie gleb może spowodować ich wyjałowienie. Jak wytłumaczył portal USA Today, aby wykorzystać oceaniczną wodę do gaszenia, należy ją odsolić.