Co najmniej 10 osób zginęło w pożarach, które szaleją w hrabstwie Los Angeles. Strażacy walczą z ogniem w pięciu miejscach. Największy pożar Palisades zniszczył do tej pory ponad 10 tysięcy konstrukcji i wciąż nie został opanowany. Walkę z żywiołem utrudniał gorący, porywisty wiatr.
Jak potwierdziły służby medyczne hrabstwa Los Angeles, do czwartkowego wieczora zarejestrowano co najmniej 10 zgonów związanych z szalejącymi tam pożarami. Poprzednio media informowały o siedmiu, a jeszcze wcześniej - o pięciu ofiarach.
Najpoważniejszy z pożarów, Palisades Fire, do czwartkowego wieczora strawił 8084 hektary i został opanowany zaledwie w 6 procentach. To najbardziej niszczycielski pożar w historii hrabstwa. Strażacy walczą również z szalejącym na północy Los Angeles pożarem Eaton Fire, który objął swoim zasięgiem ponad 5500 ha, oraz trzema mniejszymi pożarami - Kenneth, Hurst i Lidia.
Niełatwa walka
Opanowanie ognia utrudniają charakterystyczne dla regionu Los Angeles silne, suche i gorące podmuchy wiatru znad kalifornijskich pustyń, znane jako "wiatr z Santa Ana". Strażacy liczyli na przyspieszenie akcji gaśniczej w czwartek, kiedy to aura miała być spokojniejsza, ale nawet słabsze porywy okazały się niebezpieczne.
W czwartek pożary gasiło ponad 8000 strażaków wspieranych przez 600 żołnierzy Gwardii Narodowej, 40 śmigłowców i prawie 1000 pojazdów gaśniczych. Jak podała stacja CNN, do walki z żywiołem zmobilizowanych zostało osiem samolotów Lockheed C-130 Hercules wyposażonych w systemy transportu wody - pierwsze z nich dołączą do akcji gaśniczej już w piątek, a pozostałe będą gotowe w niedzielę.
Rozprzestrzeniający się pożar Palisades strawił co najmniej 10 tysięcy konstrukcji - domów, budynków użyteczności publicznej, elementów infrastruktury. Mieszkańcy wielu dzielnic musieli opuścić swoje domy. W związku z rosnącym zagrożeniem pożarowym ewakuowano także konsulat generalny RP w Los Angeles.
Na tereny, gdzie ogień został już opanowany, powoli wracają mieszkańcy. Widok spalonych domów jest dla nich szokiem, a wiele z nich na gruzach szuka swoich bliskich. "The Washington Post" przytoczył historię kobiety, której niepełnosprawny ojciec i brat zginęli w płomieniach.
- Tata powiedział "Kochanie, chcę cię tylko poinformować, że wybuchł pożar i musimy się ewakuować. Muszę uciekać, ogień jest tuż przed domem". Nie udało im się wydostać - opowiadała.
- To przytłaczające. Nie wiem, jak przez to przejdziemy. Tak wiele innych osób jest w takiej samej sytuacji - przekazała telewizji KABC jedna z mieszkanek miejscowości Altadena, której dom został całkowicie zniszczony.
Z powodu pożaru w dzielnicy Pacific Palisades domy straciły między innymi takie gwiazdy, jak James Woods, Billy Crystal, Mandy Moore, Cary Elwes i Paris Hilton. W czwartek płomienie zbliżyły się do Hollywood, zagrażając słynnej Alei Gwiazd, ulicy Hollywood Boulevard i innym atrakcjom turystycznym.
Ogień uszkodził lub zniszczył kilka szkół w okolicy, m.in. Palisades Charter High School, która pojawiła się w wielu hollywoodzkich produkcjach, w tym w horrorze "Carrie" z 1976 roku i serialu telewizyjnym "Nastoletni wilkołak".