Chiny zniszczyły 300 zapór wodnych na Czerwonej Rzece, będącej głównym dopływem Jangcy - podała państwowa agencja Xinhua. Cel? Ochrona środowiska. Jednocześnie jednak w innej części kraju Pekin rozpoczyna budowę nowej, największej na świecie zapory, która budzi ogromne obawy ekologów.
O zniszczeniu kilkuset zapór w poniedziałek poinformowała chińska państwowa agencja prasowa Xinhua. Przekazała, że od 2020 roku do końca 2024 roku rozebrano 300 z 357 zapór na rzece Chishui, znanej również jako Czerwona Rzeka, będącej głównym dopływem rzeki Jangcy. Ponadto z eksploatacji wycofano 342 z 373 małych elektrowni wodnych. Działania te, według chińskiej agencji rządowej, były podyktowane troską o środowisko naturalne i umożliwiły już wielu rzadkim gatunkom ryb powrót do naturalnego cyklu rozrodczego.
Mierząca ponad 400 km Chishui przepływa przez prowincje Junnan, Kuejczou i Syczuan w południowo-zachodnich Chinach. Ekolodzy uważają ją "za ostatnią ostoję rzadkich, endemicznych gatunków ryb w górnym biegu Jangcy" - przekazał hongkoński dziennik "South China Morning Post". Jak dodał, część z zapór wysadzono w powietrze, ponieważ ich nagromadzenie sprawiało, że niektóre odcinki rzeki okresowo całkowicie wysychały. To powodowało z kolei spadek liczby siedlisk i tarlisk ryb.
Gigantyczna zapora w Chinach
Chińskie środowisko naturalne w poprzednich dekadach mocno ucierpiało na skutek szybkiego wzrostu gospodarczego i rosnącego uprzemysłowienia. W ostatnich latach Pekin zwiększył jednak troskę o ekologię i inwestycje w nowoczesne, czyste technologie. Władze Chin regularnie chwalą się szeregiem osiągnięć w zakresie ochrony środowiska, w tym zarybianiem rzek, zakazami wydobycia piasku z rzek czy wdrożonym w 2020 roku 10-letnim zakazem połowów na rzece Jangcy.
Jednocześnie pod koniec 2024 roku Pekin zatwierdził budowę tamy Motuo na rzece Yarlung Zangbo w Tybecie - w założeniu największej zapory wodnej na świecie. Ma być ona trzy razy większa od rekordowej dotąd, liczącej 185 metrów wysokości, Tamy Trzech Przełomów. Zapora ta stworzyła długi na 600 kilometrów zbiornik wodny w górnym biegu rzeki Jangcy. W chwili jej otwarcia ekolodzy podkreślali, że pod wodą znalazło się wiele trujących zanieczyszczeń. Co więcej, całkowicie zrujnowano ekosystemy na znacznym obszarze.
Teraz ogromne obawy budzi budowa nowej zapory, i to nie tylko ekologów, ale też sąsiadów Chin: Indii i Bangladeszu, na terytoria których spływa z Wyżyny Tybetańskiej Yarlung Zangbo i zamienia się w rzekę Brahmaputrę. Co jest źródłem obaw? Pekin ujawnił do tej pory niewiele informacji na temat budowy tej monstrualnej zapory, a jej bezprecedensowa skala w niemal dziewiczym środowisku może przynieść ogromne, negatywne konsekwencje. Tymczasem, jak zauważył, zapora może zagrozić nie tylko środowisku, ale i mieszkańcom regionu.
"Indie i Bangladesz obawiają się, że tama zmieni naturalny bieg rzeki, co może utrudnić dostęp do wody na potrzeby rolnictwa, wody pitnej i innych podstawowych potrzeb człowieka" - ostrzegał w styczniu Neeraj Singh Manhas, ekspert ds. rzek transgranicznych i bezpieczeństwa wodnego w Azji Południowej, w wywiadzie dla "Financial Timesa".
"Jeśli zapora zatrzyma osady, gleba wzdłuż rzeki może stać się mniej żyzna, a brzegi (...) w Indiach ulegną erozji" - dodaje inny specjalista, profesor nauk o rzekach Kalyan Rudra z indyjskiego organu rządowego West Bengal Pollution Control Board, w rozmowie z dziennikiem "New York Times". Stałym problemem w Azji Południowej pozostaje również podział praw do korzystania z zasobów wodnych rzek, a nowa chińska megazapora budzi obawy o możliwość zatrzymania wód Yarlung Zangbo w Tybecie i ograniczenia spływania ich do Indii i Bangladeszu.
Źródło: Xinhua, South China Morning Post, Financial Times, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock