Chomiki z Hongkongu. Wśród kilku tysięcy uśpionych osobników tylko kilka miało koronawirusa

Władze Hongkongu wydały decyzję o uśpieniu ponad dwóch tysięcy chomików. Powodem było wykrycie wariantu delta u 23-letniej pracownicy sklepu zoologicznego. Zdaniem władz kobieta mogła zarazić się SARS-CoV-2 od gryzoni importowanych z Holandii. Wielu ekspertów twierdzi, że ryzyko przeniesienia się wirusa ze zwierzęcia na człowieka jest niskie.

"Chomiki są najnowszym wrogiem władz Hongkongu w ich kampanii zero covid" - pisał prawie tydzień temu dziennik "Wall Street Journal".

Decyzja o wybiciu kilku tysięcy chomików wzbudziła oburzenie zarówno u właścicieli chomików, jak i u członków organizacji na rzecz praw zwierząt, którzy tłumnie podpisywali petycje przeciwko decyzji władz. Część Hongkończyków zaczęła się też ich pozbywać z domów, uznając je za zagrożenie. Wolontariusze deklarowali chęć przyjęcia niechcianych gryzoni, ponieważ w atmosferze strachu wiele z nich porzucono.

W ubiegłym tygodniu sklepom zoologicznym odebrano blisko 2,6 tysiąca małych zwierząt, w tym chomików, świnek morskich i szynszyli, które zostały - jak określają to władze - "humanitarnie usunięte". Osobom, które kupiły chomiki po 22 grudnia, nakazano przekazywanie ich władzom w celu uśpienia.

Zakażenie koronawirusem wykryto u dziewięciu spośród chomików odebranych sklepom zoologicznym - informował w piątek rzecznik zajmującego się tą sprawą wydziału hongkońskiej administracji, zaznaczając, że testy wciąż są prowadzone. W niedzielę wieczorem władze ogłosiły, że wirusa potwierdzono również u jednego z 77 chomików odebranych osobom prywatnym i uśpionych.

Hongkong boryka się obecnie z największą falą COVID-19 od lata 2020 roku. W niedzielę zgłoszono około 140 nowych infekcji, pięć tysięcy mieszkańców jednego z osiedli objęto lockdownem, a 35 tysięcy ludzi skierowano na masowe testy przesiewowe. W ramach zasady "zero covid" zamknięto szkoły i siłownie, ograniczono czas pracy restauracji i pasażerski ruch lotniczy.