Pożary szaleją w centralnym i południowym Chile. W niedzielę lokalni i zagraniczni strażacy walczyli na prawie 300 frontach, starając się opanować szalejące płomienie. Jak podały władze kraju, do tej pory w ogniu zginęły 24 osoby, a tysiące zostały ewakuowanych.
Szalejące od stycznia w środkowo-południowej części Chile pożary doprowadziły do śmierci 24 osób oraz zniszczyły ponad 420 tysięcy hektarów lasów - podały w niedzielę chilijskie służby obrony cywilnej (SENAPRED). W całym kraju aktywne było łącznie 289 pożarów, spośród których 80 wciąż nie zostało opanowanych.
Trudne warunki pracy
Przedstawiciele SENAPRED potwierdzili, że do niedzieli konieczne było ewakuowanie 6000 ludzi. Do tej pory ogień strawił również blisko 1500 budynków mieszkalnych. W niedzielę czerwone alerty pożarowe obowiązywały w regionach O'Higgins, Maule, Nuble, Biobio i Araukania.
Według podsekretarza spraw wewnętrznych Manuela Monsalve, od soboty do niedzieli strażakom udało się opanować 19 pożarów. Walkę z żywiołem utrudniają warunki atmosferyczne, jakie panują w Chile od tygodni - upalne lato, porywisty wiatr i sucha, spieczona gleba. Polityk dodał, że strażacy czekają na dogodne "okno pogodowe", czyli obniżenie się temperatury powietrza.
Zatrzymano podpalaczy
W walce z pożarami lokalnych strażaków wspierają ratownicy z dziewięciu państw świata. W niedzielę ekipę ratunkowo-medyczną do Chile wysłała Portugalia. Wcześniej swoje ekipy ratownicze do Chile wysłały Argentyna, Brazylia, Kolumbia, Hiszpania, Ekwador, Włochy, Meksyk oraz Wenezuela. W sumie z żywiołem walczy już blisko 800 zagranicznych strażaków.
Według chilijskiej policji część pożarów lasów wybuchło w rezultacie podłożenia ognia przez podpalaczy. Pod tym zarzutem zatrzymanych zostało już 31 osób.
Źródło: PAP, CNN Espanol