Brak opadów, silny wiatr i rekordowa temperatura utrudniają chilijskim służbom walkę z ogniem, który strawił już ponad siedem tysięcy tysięcy hektarów lasów. W wyniku pożarów zniszczonych zostało co najmniej kilkanaście domów.
- Trwa fala upałów. Mamy prawie 40 stopni Celsjusza. Wzrasta przez to nie tylko intensywność pożarów, ale też ryzyko problemów zdrowotnych naszych strażaków. Przez tak wysoką temperaturę narażeni są przede wszystkim na odwodnienie - mówił Miguel Munoz, metropolitalny dyrektor krajowego biura ratunkowego.
W związku z zagrożeniem pożarowym kilkadziesiąt osób musiało zostać ewakuowanych. W regionie Valparaíso ewakuowano około 40 domów, a kilkanaście zostało zniszczonych.
Spłonęło ponad siedem tysięcy hektarów
Od początku tego tygodnia spłonął obszar o powierzchni ponad siedmiu tysięcy hektarów. Tylko w rejonie miasta Curacaví i okolicach, około 50 kilometrów na zachód od Santiago, ogień strawił 1700 ha.
Organizacja Conaf przekazała, że strażacy w piątek walczyli z 18 pożarami w centrum kraju i mniejszą liczbą ognisk w jego południowej części.
"Boję się, że większość zwierząt spłonie"
- Gdzieś tutaj jest trochę bydła należącego do mojego wujka. Nie mam pojęcia, jak je teraz odnaleźć - opowiadał rolnik Alejandro Alvarado, wskazując na okolicę, w pobliżu której szalały płomienie. - Wszystko utrudnia ogień. Boję się, że większość zwierząt spłonie. Módlmy się, żeby ogień ich nie złapał - mówił.
Chilijska instytucja meteorologiczna poinformowała, że w stolicy w czwartek odnotowano najwyższą temperaturę w tym roku, wynoszącą 36,7 stopnia Celsjusza. To trzecia najwyższa wartość zanotowana w Santiago od 111 lat.
Źródło: Reuters