Ulewne opady deszczu, do których doszło na obszarach przybrzeżnych południowo-wschodniej Brazylii, spowodowały powodzie i osunięcia ziemi, w wyniku których zginęło co najmniej 36 osób, a setki innych straciły dach nad głową - poinformowały w niedzielę lokalne władze.
Ratownicy wciąż szukają ofiar, docierają od odciętych od świata grup ludzi i oczyszczają zablokowane drogi. W Brazylii trwa teraz karnawał, którego obchody przyciągnęły rzesze turystów.
Dwa razy więcej deszczu niż w ciągu miesiąca
Rząd stanu Sao Paulo potwierdził śmierć 36 osób. Według danych w tym regionie 566 osób zostało wysiedlonych. Jak przekazano, spadło 600 milimetrów deszczu - dwa razy więcej niż wynosi miesięczna norma. Prognozy pogody przewidują kolejne opady, co stanowi wielkie wyzwanie dla ratowników.
- Ekipy poszukiwawcze i ratownicze nie dają sobie rady z dotarciem do kilku miejsc. Mamy chaotyczną sytuację - powiedział burmistrz ciężko dotkniętego miasta Sao Sebastiao. W mieście zawaliło się około 50 domów, a dziesiątki mieszkańców uważa się za zaginione. - Nie zmierzyliśmy skali zniszczeń. Próbujemy ratować ofiary - powiedział burmistrz.
Miejscami, jak na przykład w Santos, gdzie mieści się największy w Ameryce Łacińskiej port, akcje ratunkowe zostały przerwane przez wiatr o prędkości przekraczającej 55 kilometrów na godzinę i fale o wysokości ponad metra.
180-dniowy stan klęski żywiołowej
Władza ogłosiła mobilizację ministerstw, by pomóc poszkodowanym w przywróceniu infrastruktury i odbudowie. Stan Sao Paulo ogłosił 180-dniowy stan klęski żywiołowej w sześciu miastach.
- Niestety, będziemy mieli jeszcze wiele ofiar śmiertelnych - przekazał w lokalnych mediach jeden z urzędników obrony cywilnej.
Prezydent Luiz Inacio Lula Da Silva zapowiedział już, że w poniedziałek odwiedzi miejsca dotknięte kataklizmem. Niektóre miasta odwołały obchody karnawału.
Źródło: Reuters