W wyniku powodzi, które nawiedziły wschodnią Australię, zginęło dziesięć osób. Szacuje się, że w stanie Queensland około 15 tysięcy nieruchomości zostało uszkodzonych przez żywioł.
Bilans ofiar śmiertelnych powodzi we wschodniej Australii wzrósł we wtorek do dziesięciu osób. Przyczyną katastrofy były ulewy, które stanom Queensland i Nowa Południowa Walia przyniósł silny system burzowy.
- Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do dziesięciu po tym, jak na terenie zalanej posesji znaleziono martwą kobietę w wieku około 80 lat - poinformowała policja. Śmigłowce wojskowe ewakuują ludzi z dachów zalanych domów we wschodniej części kraju.
Premier Scott Morrison, który nazwał bezprecedensowe opady deszczu "bombą meteorologiczną", powiedział, że na tereny dotknięte powodzią zostaną wysłani pracownicy wojska, którzy będą kierować akcjami ratunkowymi.
W Brisbane, stolicy stanu Queensland, trzecim co do wielkości mieście Australii, w ciągu ostatnich trzech dni spadło około 80 procent rocznej sumy opadów - poinformowała we wtorek premier stanu Queensland Annastacia Palaszczuk. Szacuje się, że około 15 tysięcy nieruchomości zostało uszkodzonych przez powodzie.
System burzowy idzie na Sydney
Synoptycy z australijskiego biura meteorologicznego Bureau of Meteorology prognozują, że system burzowy przesunie się na południe w kierunku Sydney. W największym mieście Australii, w którym mieszka ponad pięć milionów ludzi, może we wtorek w ciągu sześciu godzin spaść do 150 litrów wody na metr kwadratowy. Według oficjalnych danych średnia suma opadów w Sydney w marcu wynosi 138 l/mkw.
- Ten system pogodowy dotrze do środkowego wybrzeża Sydney i już teraz doświadczamy jego skutków - powiedział premier Scott Morrison podczas spotkania z mediami.
Trudna sytuacja w mieście Lismore
Premier Nowej Południowej Walii Dominic Perrottet określił ekstremalną pogodę jako wydarzenie "jedno na tysiąc lat" i powiedział, że służby ratunkowe przeprowadziły ponad tysiąc akcji ratunkowych w stanie po otrzymaniu sześciu tysięcy zgłoszeń.
Setki ludzi nadal przebywają w swoich domach w mieście Lismore w północnej części Nowej Południowej Walii, które zmaga się z najgorszymi powodziami w historii. Część mieszkańców spędziła noc na dachach w oczekiwaniu na pomoc. Burmistrz Steve Krieg powiedział, że dziewięć osób jest nadal zaginionych, a 400 osób nie zostało jeszcze uratowanych.
Źródło: Reuters