Tegoroczny maj przyniósł nam ciepło, ale i wyjątkowo skąpe opady. W niektórych częściach kraju od tygodni nie padał większy deszcz, a wilgotność gleby jest niebezpiecznie niska. Czy druga połowa maja przyniesie ulgę ściółce i roślinom? By odpowiedzieć na to pytanie, synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek sprawdziła najnowsze przewidywania modeli meteorologicznych.
Teksańczycy mawiają: "Tak się kurzy, że króliki kopią nory metr nad ziemią". Naszym krajobrazom wprawdzie daleko do teksańskich, jednak w połowie maja jest tak sucho, że nad gruntowymi drogami środkowej Polski w samo południe unoszą się tumany kurzu jak przy galopie stada dzikich koni. Ostatni konkretniejszy deszcz, powyżej 5 litrów wody na metr kwadratowy, spadł tu 19 i 20 kwietnia, a ludzie coraz częściej pytają, kiedy będzie padać.
Jak wynika z danych zebranych przez Eumetsat za pomocą satelitów meteorologicznych MetOpi, wilgotność gleby w warstwie powierzchniowej (na głębokości do 7 centymetrów) na blisko połowie powierzchni kraju spadła poniżej 30 procent. Głębiej wilgotność wzrasta, ale sytuacja jest już na tyle trudna, że rolnicy obawiają się redukcji plonów nie tylko na najsłabszych piaszczystych glebach klasy 5 i 6, ale i na tych żyźniejszych, szczególnie w pasie od Ziemi Lubuskiej przez Wielkopolskę i Wysoczyznę Łódzką po Mazowsze.
Przedmonsunowa pogoda
W drugiej połowie maja spaść ma nieco deszczu. Model GFS amerykańskiej służby meteorologicznej wylicza, że do 30 maja najwięcej opadów wystąpić ma w górach - lokalnie nawet do 50 l/mkw. Pozostałe regiony kraju zostaną na ogół zwilżone jedynie przelotnym deszczem, którego sumy osiągnąć mają do końca maja średnio 10 l/mkw., a na Podlasiu oraz Nizinie Wrocławskiej, Wyżynie Śląskiej i Podkarpaciu - do 20 l/mkw. Pas ziemi od Szczecina i Gorzowa Wielkopolskiego przez Łódź po Częstochowę uzbierać ma zaledwie 5 l/mkw. Model ostrzega więc, że poza południowymi regionami kraju nie możemy liczyć na wielkie, satysfakcjonujące dostawy wody.
Analiza regularnie pojawiających się typów pogody w ciągu roku również nie daje szans na rekompensatę strat w opadach. Wprawdzie w nadchodzących dniach, między 16 a 21 maja, cyrkulacja powietrza z południa wepchnąć ma w nasz rejon kontynentu nieco deszczu, ale później, od 22 maja, ponownie będzie bezopadowo.
W osiemdziesięciu procentach przypadków nad środkową Europą formuje się wtedy pogodny wyż, który trwa do początku czerwca. Okres ten nazywany bywa w zachodniej Europie "przedmonsunową ładną pogodą". W tym roku, po zimnych ogrodnikach, ma nastać wilgotniejsza pogoda, jednak po 22 maja niebo ma się często rozpogadzać. Deszczowy niż znad południowej Europy będzie usiłował wcisnąć w nasz rejon deszczowe fronty, lecz z marnym skutkiem. Wiele wskazuje, że po 20 maja zacznie rozbudowywać się potężny wał wyżowy od Północnego Atlantyku przez Skandynawię po Kazachstan, co przełoży się na pogodną późną wiosnę i umiarkowaną temperaturę.
Właśnie teraz, w połowie maja, zaczyna się przebudowa pola barycznego nad Europą. Pogodny wyż znad Rosji przemieszczać się ma w kierunku Bałtyku i ustępować miejsca niżom znad zachodniej i południowej części kontynentu. Chłodne masy powietrza ustąpią miejsca tym łagodniejszym, płynącym z południa. Letnie, rozmyte niże, rozciągające się od północnej Afryki po kanał La Manche, skierują w naszą stronę ciepło, więc temperatura w Polsce każdego nadchodzącego dnia przekraczać ma 20 stopni. Za tydzień, we wtorek i środę 21 i 22 maja, temperatura po południu rzędu 23-24 stopni Celsjusza spodziewana jest na południu, zachodzie i w centrum kraju. Oznacza to, że w tych dniach może miejscami odchylić się ona od normy o nawet 5-6 stopni.
Ciepłe prognozy
Chłodny i pogodny czas zakończy się w piątek 17 maja, gdy pojawić się ma więcej chmur oraz przelotne opady deszczu. Będą one przetaczać się nad krajem przez około pięć dni. Później pchane od południa chmury i deszcz zaczną zatrzymywać się na górach. Według wyliczeń Europejskiego Centrum Średnioterminowych Prognoz Pogody, po 20 maja konkretniejsze deszcze padać będą tylko na południe od Polski. Tymczasem temperatura wzrastać ma u nas od 20 do 26 maja na tyle, że odchylenie jej wartości od średniej wynieść ma w sumie nawet 3 stopnie na północnym zachodzie kraju. Oczywiście upałów to nie oznacza, ale przyjemne wartości powyżej 20 st. C - owszem. A wszystko to za sprawą wyżów obejmujących północno-zachodnią, północną oraz środkowo-wschodnią część Europy.
Na uwagę zasługuje także prognozowana temperatura w ostatnim tygodniu maja, która według europejskiego centrum prognostycznego wciąż utrzymać się ma lekko powyżej normy z wielolecia o jakieś 1-2 stopnie. W pasie od Śląska po Pomorze i Mazury pod koniec miesiąca pojawić się ma więcej opadów. Zmiana cyrkulacji powietrza około 26 maja, wyliczana przez amerykański model GFS, przynieść ma trochę wilgoci znad Atlantyku. Formujący się wtedy nad Skandynawią zimny wir niżowy wepchnąć ma od północy chłodny front atmosferyczny z deszczem i rozerwać na chwilę wał wyżowy nad Europą.
Opady na wagę złota
O ile opady będą na wagę złota, o tyle spadek temperatury niewielu ucieszy. Kreślona przez model GFS na 26 maja malownicza zatoka chłodu z temperaturą na wysokości 1,5 kilometra nad Polską spadającą na północy i zachodzie do zera oznacza popołudniową temperaturę w warstwie przyziemnej rzędu 14-18 stopni. U progu meteorologicznego lata, rozpoczynającego się 1 czerwca, taki spływ chłodnego powietrza polarnego z północy nie wróży najlepiej, bo może utrzymać się kilka dni. W wyliczeniach modelu GFS widać jednak, że na przełomie maja i czerwca wiry niżowe znad południowo-zachodniej Europy mają podrzucić z południa i w nasz rejon sporo ciepłego powietrza, w którym temperatura odbuduje reputację i wzrośnie do 27-28 stopni na zachodzie kraju.
"Maj może okazać się dramatyczny"
W drugiej połowie maja zostajemy wciąż w cyrkulacji powietrza wzdłuż południków, czyli przepychance między masami z północy i południa. Do końca miesiąca średnia temperatura powietrza utrzyma się lekko powyżej normy, szczególnie na zachodzie, z krótkim tąpnięciem w ostatnim tygodniu.
O ile maj może okazać się ostatecznie ciepły, to pod względem opadów będzie raczej dramatyczny. Prognoza europejskiego centrum ECMWF szacuje, że anomalia średniej sumy opadów w milimetrach będzie ujemna i wynieść może w Polsce od 10 do nawet 30 l/mkw. na ogromnym obszarze kraju - od Śląska przez centrum po północny wschód. Tymczasem w maju na zachodzie i w centrum kraju pada średnio 50 l/mkw. wody, a na Lubelszczyźnie prawie 60 l/mkw. W wielu regionach zabraknąć może co najmniej połowy opadów, jakie zwykle występują w tym okresie.
Jest to tym bardziej niepokojące, że pomimo zwykle występujących w kolejnym miesiącu typowo letnich ulew, w tym roku ich prawdopodobieństwo - według szacunków meteorologów - mocno spada. Czerwcowe deszcze i burze, zwane pierwszą falą letniego europejskiego monsunu, na razie słabo rysują się na horyzoncie prognoz.
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/tropicaltidbits