Minionej doby doszło do serii wypadków w Tatrach. Ratownicy z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego brali udział w 13 akcjach ratowniczych. 20 turystów, w tym 11-letni chłopiec, zostało poszkodowanych. Dwie osoby zginęły na skutek poślizgnięcia na płatach śniegu. - Ratownicy TOPR działania zakończyli przed północą - przekazał w czwartek ratownik dyżurny.
Słoneczna aura przyciągnęła w środę w Tatry wielu turystów. Mimo zachęcającej do górskich wędrówek pogody, w wyższych partiach gór wciąż zalegają duże ilości śniegu, a w wielu miejscach spod śniegu wystają kamienie.
Tego dnia nad górami krążył ratowniczy śmigłowiec. Jak poinformował w środę dyżurny ratownik TOPR, do groźnych wypadków dochodziło głównie na wskutek poślizgnięć na płatach śniegu.
Wstrząśnienia mózgu, urazy głowy, poranienia skóry
Śmiertelne wypadki miały miejsce na Granatach i w rejonie Rysów. Cztery osoby doznały obrażeń pod Szpiglasową Przełęczą. Jak mówił w czwartek ordynator oddziału urazowo-ortopedycznego zakopiańskiego szpitala, osoby te są "w stanie ogólnym dobrym", ale jak zaznaczył, doznały "poważnych obrażeń ciała". Wymienił "wstrząśnienia mózgu, urazy głowy i wielomiejscowe głębokie poranienia powierzchowne skóry". Dodał, że te wymagają one kilkudniowej obserwacji w szpitalu.
Jednym z rannych jest 11-letni chłopiec, który doznał wstrząśnienia mózgu. - Miał dużo szczęścia, bo (...) tomografia komputerowa nie wskazała obrażeń wewnątrzczaszkowych - przekazał lekarz z zakopiańskiego szpitala.
W godzinach wieczornych o pomoc ratowników TOPR poprosiły trzy osoby, które schodząc z Doliny Pięciu Stawów Polskich pobłądziły w rejonie Włosienicy. - To był rzeczywiście pracowity czas dla ratowników Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego - powiedział w czwartek na antenie TVN24 Maciej Stasiński.
"Być może turyści liczą na łut szczęścia"
Do śmiertelnych wypadków doszło na trudnych tatrzańskich szlakach.
- To są dość trudne szlaki, szlaki które są nachylone ku północy, więc słońce do nich dociera w niewielkim stopniu - mówił Maciej Bielawski, przewodnik tatrzański. Podkreślił, że pokrywa śnieżna będzie się tam utrzymywała jeszcze przez długi czas, w zasadzie przez całe lato, dlatego należy uważać na łaty śniegu i lodu w tamtym rejonie.
Czemu, pomimo komunikatów Tatrzańskiego Parku Narodowego i apelu ratowników TOPR-u, ludzie nie uważają w górach? - Być może turyści liczą na łut szczęścia, być może nie czytają komunikatów. Na pewno zawodzi ich wyobraźnia - mówił przewodnik. - Ludzie omijają zalodzone szlaki, lasem podchodzą wyżej, w górę, no i niestety tam już poślizgnięcie się to nie jest stłuczenie kolana, nabicie sobie guza, tylko tam wyżej poślizgnięcie się sprawia, że następuje niekontrolowany zsuw kilkadziesiąt, kilkaset metrów, co bardzo często kończy się śmiertelnie - dodał Maciej Bielawski. - Niestety nie wszyscy, jak widzimy, zdają sobie sprawę z tego, że w górach jeszcze jest zima, że szlaki pokrywa warstwa śniegu, w wielu miejscach lodu. Przy stromym terenie takie zalodzone szlaki są śmiertelnie niebezpieczne - tłumaczył przewodnik.
Warunki są trudne, wciąż leży dużo śniegu
Służby Tatrzańskiego Parku Narodowego informują, że tatrzańskie stawy rozmarzają, pokrywa lodu jest cienka i z łatwością może się załamać, dlatego nie należy wchodzić na taflę. W wyższych partiach gór wciąż zalegają duże ilości śniegu. Miejscami jest on twardy i zmrożony, zwłaszcza w godzinach porannych i w miejscach zacienionych oraz w żlebach po stronie północnej. W wielu miejscach spod śniegu wystają kamienie.
Poruszanie się po tatrzańskich szlakach w obecnych warunkach wymaga doświadczenia oraz znajomości oceny lokalnego zagrożenia lawinowego i posiadania odpowiedniego ekwipunku jak raki, czekan, kask, lawinowe ABC wraz z umiejętnością posługiwania się tym sprzętem. Powyżej 1600 metrów nad poziomem morza wciąż obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego.
Źródło: PAP, TVN24