Dlaczego drzewa zachowują się tak, jakby był koniec października?

Zniszczone liście z powodu suszy
Opady deszczu w sierpniu w Polsce
Źródło: TVN24
Kiedy spojrzymy w kalendarz, zauważymy, że 23 września mamy dzień spadającego liścia. Patrząc przez okno lub spacerując po parku, możemy jednak odnieść wrażenie, że natura obchodzi to święto o wiele za wcześnie. Naukowcy odkładają żarty na bok i podkreślają, że widok "konfetti" z wielu uschniętych liści to dramatyczny apel drzew zmagających się z suszą.

"Fałszywa jesień" - tym terminem naukowcy z University of Worcester w Wielkiej Brytanii określili zjawisko, w którym natura zachowuje się tak, jakby pora roku się zmieniła. Jego objawem jest między innymi przedwczesne zrzucanie liści przez drzewa. W tym roku również w Polsce roślinność wsiadła do klimatycznego wehikułu czasu, który zabrał ją w okres późnego października i listopada. Widok wielu uschniętych liści o tej porze to niepokojąca pocztówka z przyszłości, świadcząca o dramatycznej sytuacji związanej z suszą.

Druga połowa sierpnia zaznaczyła się w Polsce wyjątkowo małą ilością opadów. Potwierdzają to między innymi dane Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Wynika z nich, że w ubiegłym miesiącu na Mazowszu spadło zaledwie 10 l/mkw. deszczu, co stanowi 17 procent normalnej sumy opadów. Nie lepiej było w pozostałych regionach kraju. Poza Wielkopolską, Pomorzem i częścią woj. zachodniopomorskiego w całej Polsce opady w sierpniu były poniżej normy.

- Rośliny mają ewidentne niedobory wody, a to jest konsekwencją tego, że od kilkudziesięciu lat średnia roczna temperatura nam wzrasta. 20 lat temu we Wrocławiu było to 8,2 stopnia Celsjusza, teraz mamy powyżej 10 stopni - mówi w rozmowie z tvnmeteo.pl profesor Przemysław Bąbelewski z Zakładu Roślin Ozdobnych i Dendrologii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Średnia roczna temperatura w Polsce w latach 1981-2010 oraz 1991-2020
Średnia roczna temperatura w Polsce w latach 1981-2010 oraz 1991-2020
Źródło: IMGW

Ubogie korony

Przełom sierpnia i września to czas, w którym natura w Polsce powoli szykuje się do jesieni i zimy. W przypadku drzew i krzewów liściastych objawia się to stopniową zmianą koloru liści i ich opadaniem. Naukowcy zwracają jednak uwagę, że w tym roku drzewa zaczęły je tracić wyjątkowo szybko i intensywnie.

- Bardzo dużo tych liści opada. Na przykład u nas w parku ogrodnicy mają ich coraz więcej do grabienia na alejkach - mówi dr Wojciech Podstolski, kurator Działu Systematyki Roślin i Arboretum Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Naukowców szczególnie niepokoi widok leżących na ziemi zielonych liści lub takich, które są zielone w środku, ale popalone, uschnięte po brzegach. Podstolski tłumaczy, że w przypadku wielu gatunków jest to reakcja na suszę. W ten sposób drzewa chronią się przed nadmierną transpiracją, czyli procesem parowania wody z nadziemnych części roślin.

- Drzewa zrzucają część liści, zabezpieczając się przed utratą wody. Jednocześnie nie mają tej wody dostępnej, żeby utrzymywać wszystkie liście w koronie, przez co redukują ilość listowia - dodaje ekspert i podkreśla, że wśród najbardziej narażonych gatunków znajdują się między innymi: grab, klon zwyczajny, lipa drobnolistna, jawor, świerk pospolity i brzoza brodawkowata.

Osobnym przypadkiem jest kasztanowiec, który zmaga się z inwazją szrotówka kasztanowcowiaczka - jednego z największych szkodników kasztanowca pospolitego w Europie. Jak informuje Instytut Ochrony Roślin, w ciągu sezonu wegetacyjnego liście zasiedlonych przez owada drzew stopniowo wypełniają się korytarzykami, zmieniając barwę z zielonej poprzez jasnobeżową do brązowej. Często osłabione liście są atakowane przez choroby grzybowe. W efekcie nierzadko już na przełomie czerwca i lipca korony opanowanych drzew przybierają rdzawy kolor, a liście opadają.

Zniszczone liścia kasztanowca
Zniszczone liścia kasztanowca
Źródło: Shutterstock

Dług zaciągnięty na początku roku

Specjaliści zaznaczają, że w 2025 roku część regionów kraju, np. Opolszczyzna, zmagała się z suszą już od pierwszych miesięcy. Taki wielomiesięczny dług w postaci deficytu wody sprawia, że nawet stosunkowo łagodne lato i pojawiające się opady deszczu nie pozwalają odrobić poniesionych strat.

- W tym roku te deficyty wody zaczęły się już bardzo wcześnie, na samym początku okresu wegetacyjnego (...). Te deszcze w lipcu i sierpniu poprawiły na wielu obszarach sytuację, ale tylko częściowo i chwilowo - mówi nam Michał Lewicki, agrometeorolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

- Zimy są łagodne i bezśnieżne i to jest bardzo ważne. Jeżeli padał śnieg, to on topniał od marca i wsiąkał w glebę. Efekty były takie, że w glebie znajdowało się dużo wody i rośliny mogły z niej korzystać. Natomiast właśnie nie mamy tego śniegu - zwraca uwagę prof. Bąbelewski.

OGLĄDAJ: Dramatyczna susza w Dolinie Biebrzy. "Kolejny przykład tego, w jakich czasach żyjemy"
pap_20250422_0O8

Dramatyczna susza w Dolinie Biebrzy. "Kolejny przykład tego, w jakich czasach żyjemy"

pap_20250422_0O8
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji

Z danych wynika, że wilgotność gleby na wielu obszarach Polski  na początku września nie przekraczała 30 procent, a czasami była dużo niższa. Niskie wartości dotyczyły nie tylko wierzchnich warstw gleby, lecz także tych znajdujących się głębiej (30-50 centymetrów i więcej).

- Nawet w tej strefie korzeniowej drzew w wielu obszarach ta wilgotność gleby jest zaniżona w stosunku do tego, czego byśmy się zwykle spodziewali (...). Nie każdy deszcz jednakowo uzupełnia te zapasy wilgoci. Kiedy mamy przesuszone gleby, zwłaszcza te wierzchnie warstwy, to woda po nawalnych i krótkich opadach deszczu spływa po powierzchni i jest odprowadzana rowami lub rzekami do morza - podsumowuje Lewicki.

Zniszczone liście z powodu suszy
Zniszczone liście z powodu suszy
Źródło: Shutterstock

Drzewa będą słabsze, niektórych może zabraknąć

Eksperci podkreślają, że trudno jest wskazać długotrwałe skutki obecnej, dramatycznej sytuacji związanej z suszą. Wiele zależy od tego, jak w danym roku rozłożą się opady oraz czy po zimie gleba będzie nasączona wodą. Jednak spoglądając na historyczne dane, specjaliści nie mają dla nas dobrych informacji.

- Każdy gatunek ma tak zwane ekstrema temperaturowe w zakresie jakich on rośnie. Zostały one wyliczone na podstawie wieloletnich obserwacji termicznych, pogody i każdy gatunek drzewa ma takie ekstremum. Już w tej chwili widzimy, że te ekstrema się przesuwają - mówi prof. Przemysław Bąbelewski.  

Z kolei dr Wojciech Podstolski zwraca uwagę, że przedwczesna utrata liści przez drzewa może prowadzić do ich osłabienia.

- (Drzewa - przyp. red.) pozbywają się części możliwości fotosyntezy, czyli tworzenia substancji odżywczych a tym samym odżywiania się. W związku z czym mogą być osłabione, a jeżeli będą osłabione to może się okazać, że na przykład zaczną pojawiać się jakieś choroby grzybowe w przyszłym roku lub większe problemy ze szkodnikami i owadami - zaznacza ekspert.

W 2019 roku naukowcy z Polskiej Akademii Nauk oszacowali, że w wyniku globalnego wzrostu temperatury niektóre gatunki drzew, w tym: sosna zwyczajna, świerk pospolity, modrzew europejski i brzoza brodawkowata mogą w najbliższych latach zniknąć z polskich lasów (a wraz z nimi setki gatunków roślin, zwierząt i grzybów). Ich miejsce zajmą gatunki lepiej przystosowane do warunków ograniczonego dostępu do wody.

Czytaj także: