W zeszłym tygodniu niedźwiedź zaatakował w Bieszczadach mężczyznę. 56-latek z licznymi obrażeniami ciała trafił do szpitala. - To wejście w jego teren sprawia, że on się broni i dochodzi do takich dramatycznych sytuacji - powiedział Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Dodał, że będąc głęboko w lesie, nie zachowujmy się absolutnie cicho.
W niedzielę 12.11, w rejonie nieistniejącej wsi Hulskie obok Zatwarnicy w Bieszczadach, niedźwiedź zaatakował 56-latka, który prawdopodobnie podszedł za blisko gawry zwierzęcia. Na pomoc ruszył inny mężczyzna, który mu towarzyszył. Był to 31. taki przypadek Bieszczadach w ciągu ostatnich dwudziestu latach.
- Niedźwiedź nie atakuje człowieka, on broni swojego terytorium, kiedy go zaskoczymy. Dlatego, będąc głęboko w lesie, na terenach, gdzie żyją niedźwiedzie, nie zachowujmy się absolutnie cicho, nie skradajmy się jak Indianie, tylko, na przykład idąc szlakiem, rozmawiajmy czy pogwizdujmy sobie -powiedział Edward Marszałek, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. Dodał, że zazwyczaj do ataków niedźwiedzi dochodzi wiosną, kiedy zwierzęta po zimowaniu są rozdrażnione lub samice wychodzą z gawr ze swoimi młodymi. - Ten niedzielny atak jest niespotykany, bo w jesieni i tuż przed gawrowaniem. Te dwie osoby podeszły zbyt blisko gawry i zwierzę wyskoczyło z niej i poturbowało jedną z tych osób - zauważył Marszałek.
Spotkania z niedźwiedziami
Rzecznik RDLP podkreślił, że niedźwiedź nie atakuje ludzi, tylko broni swojego terytorium. - Wszystkie te do tej pory odnotowane przypadki ataków na człowieka, to efekt zaskoczenia niedźwiedzia, podejścia za blisko. Wówczas czuje się on zagrożony i następuje atak - tłumaczył. Marszałek przypomniał, że niedźwiedź jest w naszych górach tak powszechny, że spotkanie z nim nie jest niczym nadzwyczajnym. - Spotkania te mogą być niebezpieczne dla ludzi, zwłaszcza wiosną, tak jak wspomniałem. Ale teraz coraz częściej niebezpieczne zdarzenia mają miejsce w ciągu całego roku - dodał. Leśnik zaznaczył, że niedźwiedzie od czasów II wojny światowej, kiedy ich praktycznie nie było, bardzo rozszerzyły obszar, na którym występują. Jak podał, ślady i tropy tego zwierzęcia były widziane nawet w okolicach Brzozowa. - Z niedźwiedziami wchodzimy sobie, jako ludzie, coraz częściej w drogę. Dlatego, jeśli wiemy, że na jakimś szlaku czy obszarze jest niedźwiedź, ustawiamy tablice ostrzegające, żeby turyści byli czujni. Są one po to, żeby wiedzieć, jak się zachować, wchodząc do lasu lub na szlak, gdzie może być niedźwiedź. Taka tablica to sygnał, żeby nie zachowywać absolutnej ciszy - mówił Marszałek.
Życie "po sąsiedzku" z dzikimi zwierzętami
Jak przekonuje Marszałek, niedźwiedzia raczej nie spotka też osoba, która dba o higienę i używa perfum. - Wówczas możemy być niemal pewni, że niedźwiedź wyczuje nas z dużej odległości i się raczej oddali. Bo instynkt mu podpowiada, że nie ma żadnego interesu, żeby wejść w konflikt z człowiekiem. To nasze wejście w jego teren sprawia, że on się broni i dochodzi do takich dramatycznych sytuacji, jak ostatnio - podkreślił rzecznik prasowy RDLP. Marszałek zwrócił też uwagę, że na przykład kompostowniki przy domach czy zostawiane przez turystów na szlakach jedzenie w koszach na śmieci sprawia, że niedźwiedzie oswajają się z ludźmi i ich zapachem.
- Następuje proces tak zwanej synantropizacji, czyli zaczyna u tych drapieżników brakować naturalnego strachu przed człowiekiem. Ten odruch niedźwiedzie zawsze miały. Jeszcze 20-30 lat temu zobaczyć misia w Bieszczadach to był ewenement. Dzisiaj, idąc nocą na przykład drogą stokową w Bieszczadach, łatwiej spotkać niedźwiedzia czy wilka niż jelenia. Te drapieżniki stały się tak powszechne, że nie budzą zaskoczenia. Najlepiej widać to na zdjęciach, które turyści publikują w internecie - zaznaczył rzecznik RDLP. W ocenie Marszałka, życie z dzikimi zwierzętami "po sąsiedzku" wiąże się także z pewnym zagrożeniem i musimy mieć tego świadomość. Jak podał, w Niemczech jest zupełne inne podejście do ochrony dzikiej przyrody. - U naszych zachodnich sąsiadów nie spotkamy niedźwiedzi, bo ich tam nie ma. Kilkanaście lat temu przeszedł tam jeden drapieżnik i został odstrzelony, bo podejrzewano go o zabicie kilku kóz. Podobnie było z żubrami. Jak widać, my inaczej podchodzimy do dzikiej zwierzyny. W Polsce ochrona przyrody jest na piedestale - stwierdził. Jak przekonuje Marszałek, Bieszczady są takim zakątkiem kraju, o który warto zadbać. To tu żyją nie tylko niedźwiedzie czy żubry, ale również na przykład wąż Eskulapa. - Musimy zadbać o takie relacje z dziką przyrodą i ogólnie z naturą, żeby nasza koegzystencja nie przynosiła szkody ani naturze, ani ludziom, którzy też mają prawo tutaj żyć - podkreślił. Według danych RDLP w Bieszczadach żyje około 150 niedźwiedzi.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock