Sonda Voyager 2, która rozpoczęła swoją misję w 1977 roku, znajduje się obecnie ponad 20 miliardów kilometrów od Ziemi. Mimo upływu lat wciąż jest aktywna - bez szwanku działa jej pięć różnych instrumentów naukowych. Zdaniem naukowców, jest szansa, że działanie maszyny będzie przedłużone jeszcze o kilka lat, mimo starzenia się komponentów i coraz mniejszej ilości energii.
Voyager 2 i jej "siostra bliźniaczka" Voyager 1 to jedyne sondy kosmiczne, które kiedykolwiek działały poza heliosferą (obszarem, w którym oddziałuje wiatr z naszego Słońca). Dzięki nim naukowcy dowiedzieli się więcej na temat tej przestrzeni - w tym o jej kształcie, czy roli w ochronie Ziemi przed cząstkami energetycznymi i innym rodzajem promieniowania.
- Dane naukowe, które Voyagery zwracają, stają się jeszcze cenniejsze, w miarę oddalania od Słońca. Jesteśmy zainteresowani utrzymaniem jak największej liczby instrumentów naukowych tak długo, jak to możliwe - powiedziała Linda Spilker, pracująca nad projektem Voyager w Laboratorium Napędu Odrzutowego (JPL) NASA w Południowej Kalifornii, które zarządza misją dla NASA.
Obie sondy zasilają się specjalnymi generatorami, które przetwarzają ciepło rozpadającego się plutonu na energię elektryczną. Ale nieustanny proces rozpadu oznacza, że każdego roku urządzenie wytwarza coraz mniej energii. Na razie nie wpłynęło to w znaczący sposób na wyniki naukowe misji, ale aby zrekompensować straty, inżynierowie wyłączyli różne systemy, które nie są niezbędne do utrzymania statku kosmicznego w ciągłym ruchu.
Jednak wyłączenie kolejnych układów może już poddawać w wątpliwość sens działania Voyagera, gdyż każde z pozostałych urządzeń jest bardzo ważne. Voyager 1 ma o jeden instrument naukowy mniej niż jego bliźniczka, ponieważ jeden z nich uległ awarii we wczesnej fazie misji. W przypadku tej sondy decyzja o wyłączaniu komponentów ma zapaść dopiero w przyszłym roku.
Niewykorzystane źródło energii
By znaleźć złoty środek, badacze przyjrzeli się bardziej mechanizmowi bezpieczeństwa, który zaprojektowano w celu ochrony instrumentów w przypadku, gdy napięcie statku kosmicznego - przepływ energii elektrycznej - zmieni się znacząco. Ponieważ wahania napięcia mogłyby uszkodzić instrumenty, Voyager jest też wyposażony w regulator, który w takim przypadku uruchamia obwód zapasowy. Ta część może uzyskać dostęp do niewielkiej ilości energii z radioizotopowego generatora termoelektrycznego (RTG), która jest zarezerwowana na ten cel. Zamiast zatrzymywać tę moc, sonda będzie jej teraz używać do utrzymania pracy instrumentów naukowych.
Chociaż obie sondy przemierzają kosmos od ponad 35 lat, ich systemy elektryczne wciąż są w zaskakująco dobrej formie. Zespół inżynierów wciąż monitoruje ich napięcie i reaguje, jeśli ulega ono zbyt dużym wahaniom. Jeśli nowe rozwiązanie sprawdzi się u Voyagera 2, zespół może planować je także dla Voyagera 1.
- Zmiany napięcia stanowią ryzyko dla instrumentów, ale ustaliliśmy, że nie jest ono tak duże, a alternatywa oferuje dużą nagrodę w postaci dłuższego utrzymywania włączonych instrumentów naukowych - powiedziała Suzanne Dodd, kierownik projektu Voyager w JPL. - Monitorowaliśmy statek kosmiczny przez kilka tygodni i wygląda na to, że to nowe podejście działa - dodała.
Misja Voyagerów miała trwać tylko cztery lata, a ich głównym celem było zbadanie Jowisza i Saturna. NASA przedłużyła jednak badania, by poznać także Neptuna i Urana. Do tej pory to jedyne sondy, które znalazły się tak blisko tych lodowych gigantów. W 1990 roku inżynierowie ponownie zdecydowali się na przedłużeni misję, tym razem, by wysłać je poza heliosferę. Voyager 1 przekroczył ją w 2012 roku, natomiast Voyager 2 - podróżujący wolniej - osiągnął ją w 2018 roku.
Źródło: NASA
Źródło zdjęcia głównego: NASA/JPL-Caltech