Fale upałów, jedna po drugiej, przez wiele tygodni nawiedzały regiony położone na półkuli północnej. Jednak znacznie dalej, na południu, gdzie panuje obecnie zima, został pobity kolejny niechlubny rekord klimatyczny. Zasięg lodu morskiego na Antarktydzie spadł do bezprecedensowo niskiego, jak na tę porę roku.
Co roku zasięg lodu morskiego pokrywającego Antarktydę zmienia się ze względu na porę roku. Zwykle pod koniec lutego, czyli pod koniec trwającego na półkuli południowej lata, jest on najmniejszy. Ale w tym roku naukowcy zaobserwowali coś innego, bardzo niepokojącego. Zasięg lodu morskiego w lipcu nie wrócił do swojego normalnego średniego poziomu. W rzeczywistości jest on najmniejszy o tej porze roku, odkąd prowadzone są pomiary, czyli od 45 lat.
Według danych National Snow and Ice Data Center (NSIDC), zasięg lodu jest około 1,6 miliona kilometrów kwadratowych poniżej średniej odnotowanej w zeszłym roku w okresie zimowym.
Ubyło lodu wielkości powierzchni Argentyny
W połowie lipca zasięg lodu morskiego na Antarktydzie był o 2,6 miliona kilometrów kwadratowych poniżej średniej wieloletniej zarejestrowanej w okresie 1981-2010. Oznacza to, że ubyło lodu, który zajmuje powierzchnię prawie tak dużą jak Argentyna (2,78 miliona kilometrów kwadratowych) lub połączone ze sobą amerykańskie stany: Teksas, Kalifornia, Nowy Meksyk, Arizona, Nevada, Utah i Kolorado.
Zdaniem niektórych ekspertów, prawdopodobieństwo, że takie zjawisko będzie miało miejsce, zdarza się raz na miliony lat.
Ale Ted Scambos, glacjolog z University of Colorado Boulder, powiedział, że mówienie w tych kategoriach może nie być zbyt pomocne. - Zasady gry się zmieniły - powiedział w rozmowie z CNN. - Nie ma sensu mówić o prawdopodobieństwie, że się tak stanie. To już się dzieje, system się zmienił - dodał. Naukowcy starają się teraz dowiedzieć, dlaczego ubyła tak ogromna ilość lodu.
Ekstremalna zmienność
Badacze zaobserwowali, że w ciągu ostatnich kilku dekad zasięg lodu morskiego w rejonie Antarktyki (zalicza się do niej Antarktyda oraz otaczający ją Ocean Południowy i położone na nim wyspy) wahał się od rekordowo wysokiego do rekordowo niskiego. To bardzo utrudnia naukowcom zrozumienie tego, w jaki sposób region ten reaguje na globalne ocieplenie.
Jednak od 2016 r. naukowcy zaczęli obserwować gwałtowny trend spadkowy. Podczas gdy naturalna zmienność klimatu wpływa na zasięg lodu morskiego, wielu naukowców twierdzi, że zmiany klimatu mogą być głównym czynnikiem powodującym zanikanie lodu.
- System panujący w rejonie Antarktyki zawsze był bardzo zmienny - powiedział Scambos. - Ten obecny poziom zmienności jest jednak tak ekstremalny, że coś radykalnie zmieniło się w ciągu ostatnich dwóch lat, ale szczególnie w tym roku, w porównaniu do 45 lat wstecz - podkreślił. Scambos dodał, że na utratę lodu morskiego wpływa kilka czynników, między innymi siła zachodniego wiatru wiejącego wokół Antarktydy, a także wzrost temperatury mórz i oceanów.
Pod koniec lutego tego roku zasięg lodu morskiego na Antarktydzie osiągnął najniższą od początku prowadzenia pomiarów wartość. Wyniósł on prawie 179 tysięcy kilometrów kwadratowych. Scambos powiedział, że to bezprecedensowe zjawisko tej zimy może wskazywać na długoterminową zmianę na tym odizolowanym kontynencie.
Nowa norma? "Jest zbyt wcześnie"
Inni badacze są bardziej ostrożni. - To duże odchylenie od średniej, ale wiemy, że lód morski na Antarktydzie wykazuje dużą zmienność z roku na rok - powiedziała w rozmowie z CNN Julienne Stroeve, starszy naukowiec z National Snow and Ice Data Center, dodając, że "jest zbyt wcześnie, aby powiedzieć, czy jest to nowa norma, czy nie".
Lód morski na Antarktydzie przyczynia się do regulacji temperatury na Ziemi, co oznacza, że jego zniknięcie może mieć ogromne konsekwencje dla całej planety.
Źródło: CNN, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock