Mieszkańcy kongijskiego miasta Goma wciąż szukają ocalałych po erupcji wulkanu Nyiragongo. Obawiają się, że może dojść do kolejnego wybuchu, bowiem ziemia jest tam ciągle niespokojna i odczuwalne są wstrząsy. Do tej pory w wyniku sobotniej erupcji zginęły co najmniej 32 osoby.
Od sobotniej erupcji miasto Goma nawiedziła seria trzęsień ziemi. Jedno z nich - poniedziałkowe - miało magnitudę 5,1 – podali rwandyjscy sejsmolodzy z Rwanda Seismic Monitor. Sklepy w Gomie zostały na krótko ponownie otwarte, ale wiele z nich znów zamknięto przez wstrząsy. Mieszkańcy obawiają się, że mogą one wywołać kolejną erupcję. Od południa w niedzielę ziemia drżała co pół godziny.
Zniszczone domy, ludzie opuścili domy
- W tej chwili zagrożenie jest niewielkie, ale trzęsienia ziemi stanowią bezpośrednie niebezpieczeństwo, ponieważ mogą otworzyć kolejne pęknięcie, dlatego jestem trochę zaniepokojony. Musimy być bardzo ostrożni – powiedział wulkanolog Dario Tedesco.
Około tysiąc domów zostało zniszczonych, a ponad pięć tysięcy osób musiało opuścić swoje domy w wyniku erupcji – powiedział w rozmowie z Reuterem Diego Zorrilla, koordynator pomocy ONZ w Kongu.
Szukają ocalałych
Jeden z najbardziej niebezpiecznych i aktywnych wulkanów na świecie - Nyiragongo - wybuchł w sobotę wieczorem. Nocne niebo zabarwiło się na czerwono od wypływającej z wnętrza krateru lawy. W dwumilionowym mieście Goma zapanowała panika. Lawa przecięła główną drogę biegnącą na północ od miasta, przerywając kluczową trasę dla dojazdu pomocy służb ratunkowych oraz linie wysokiego napięcia, dostarczające miastu energię elektryczną.
Potwierdzono, że w wyniku erupcji zginęły co najmniej 32 osoby. Jak przekazał Joseph Makundi, szef obrony cywilnej w prowincji Kiwu Północne, wśród ofiar były cztery osoby, które próbowały uciec z więzienia Munzenze w Gomie, trzy udusiły się dymem, a siedem zginęło w lawie.
Władze spodziewają się, że liczba ofiar będzie wzrastać. Według przypuszczeń organizacji rządowych mogło zaginąć nawet 170 dzieci, a co najmniej 150 zostało oddzielonych od rodzin. Jeśli ich rodzice się nie odnajdą, mogą trafić do ośrodków opieki społecznej.
Jeden z mieszkańców Gomy, Richard Bahati powiedział, że był w swoim domu, kiedy usłyszał krzyki. Gdy wyjrzał przez okno i zobaczył, jak niebo robi się czerwone, bardzo się zdenerwował.
- Przeżyłem już taką sytuację w 2002 roku. Wtedy wulkan zdewastował wszystkie nasze domy i dobytek – tłumaczył.
Uciekli do sąsiedniego kraju
Mieszkańcy uciekali na ogół pieszo, mając ze sobą dorobek życia. Część z nich udała się w kierunku pobliskiej granicy z Rwandą. Według Międzynarodowej Federacji Czerwonego Krzyża, od trzech do pięciu tysięcy osób od sobotniego popołudnia uciekło do Rwandy. Niektórzy z nich postanowili wrócić już w niedzielę.
Jednym z nich był Kambere Ombeni.
- Obserwowaliśmy, jak całą okolicę Nyiragongo spowija dym. Ogień dotarł właśnie tutaj. Nawet teraz wciąż możemy zobaczyć lawę – mówił.
Autor: kw,anw/map,dd / Źródło: Reuters, ENEX, BBC