Aktualna sytuacja na Wiśle pod Płockiem nie wskazuje na razie na potrzebę użycia lodołamaczy. Zdaniem wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła, akcja kruszenia lodu na rzece nie byłaby tam najwłaściwszym działaniem, bo mogłyby doprowadzić do pogorszenia sytuacji.
- Nie jest to najlepszy moment do rozpoczęcia akcji lodołamania – powiedział we wtorek na konferencji prasowej Krzysztof Woś, zastępca prezesa Wód Polskich.
Dodał, że taka pogoda [niska temperatura i opady – red.] powoduje cały czas rozwój zjawisk lodowych, narastanie zarówno stałej pokrywy lodowej, jak i śryżu. - Należy się spodziewać, że tak długo, jak długo te temperatury będą się utrzymywały, tak długo ten postęp zjawisk będzie postępował – mówił. Zdaniem Wosia, taka sytuacja może potrwać do końca tego tygodnia, a także i początku przyszłego.
- Akcje lodołamania powinno się rozpoczynać wtedy, kiedy zapewnia to odpowiednią efektywność i skuteczność tego działania, a to ma miejsce wtedy, gdy mamy do czynienia z dodatnimi temperaturami – tłumaczył. Wtedy jest możliwość skutecznego odprowadzania łamanej przez czoło lodołamaczy kry lodowej, którą one odprowadza i utrzymują cały czas w ruchu. Przy ujemnej temperaturze nie da się tego zrobić. - Łamanie lodu na rzece spowoduje, że nurt rzeki niesie ze sobą krę lodową , która w pewnym momencie zaczyna się spiętrzać. Ten moment musi być właściwy, żebyśmy sami nie spowodowali zagrożenia wstąpienia zatoru lodowego – mówił Woś.
- Jestem w porozumieniu ze wszystkimi resortami, które mogą być w sytuacji takiego kryzysu właściwe do tego, żeby wesprzeć nas w walce z tym żywiołem. Na dzisiaj sytuacja wygląda tak, że nie jest aż tak dramatyczna, jak to się jeszcze zdawało wczoraj wieczorem, czy dzisiaj rano – powiedział Konstanty Radziwiłł, wojewoda mazowiecki po posiedzeniu sztabu kryzysowego.
Służby w gotowości
Radziwiłł wyjaśnił, że według prowadzonych obserwacji Wisły w rejonie Płocka oraz prognoz, woda znajduje tam przejście pod zatorem lodowym i w ciągu najbliższych godzin można się spodziewać, że poziom rzeki będzie się stabilizował, a być może nawet opadał.
- W zarządzaniu kryzysowym, jak w każdym innym działaniu, które dotyczy rzeczy ważnych, należy brać pod uwagę przede wszystkim wiedzę naukową, doświadczenie. Eksperci mówią, że to, co niektórym zdawało się najlepszym rozwiązaniem już w tej chwili, jak łamanie lodu, w tym momencie nie byłoby najwłaściwszym działaniem i mogłyby doprowadzić nie tylko do pogorszenia sytuacji teraz, ale przede wszystkim w ciągu najbliższych kilku, kilkunastu dni, wtedy, kiedy lód zacznie topnieć – oświadczył wojewoda mazowiecki.
- Będąc przygotowanymi do tego, żeby w każdej chwili uruchomić łamanie lodu przy pomocy całej floty lodołamaczy gotowych do pracy, podejmujemy decyzję, że w tej chwili taki moment jeszcze nie nastąpił – dodał Radziwiłł. Zadeklarował jednocześnie "wszelkie możliwe wsparcie, jeżeli byłoby takie potrzebne", w tym przy zabezpieczaniu mienia, ludzi i wałów przeciwpowodziowych z wykorzystaniem Państwowej Straży Pożarnej, wojska, w tym Wojsk Obrony Terytorialnej.
Zator na Wiśle
We wtorek rano poziom Wisły przekraczał w Płocku stan alarmowy na wszystkich czterech wodowskazach o 43 do 93 centymetrów i nadal wzrastał. Jak wyjaśnił rano w rozmowie z TVN24 prezydent Płocka Andrzej Nowakowski, przybór Wisły spowodowany jest zatorem lodowym, który utworzył się na rzece w okolicach Popłacina. Dlatego woda nie przepływa w kierunku Włocławka. - Sytuacja jest bardzo poważna. (...) Wody przybywa w tempie kilku-kilkunastu centymetrów na godzinę – mówił we wtorek rano.
Woda wdzierała się ulicę Gmury, położoną najniżej na terenie miasta w bezpośrednim sąsiedztwie Wisły. Znajdują się tam między innymi domy jednorodzinne. Kilka lat temu poziom ulicy wskutek wezbrań rzeki został podniesiony.
Prezydent zapewnił, że na wypadek konieczności ewakuacji mieszkańców ulicy Gmury od poniedziałku przygotowane są dla nich miejsca noclegowe w jednym z internatów, w Bursie Płockiej.
Stan podwyższonej gotowości
W poniedziałkowym zarządzeniu prezydenta Płocka o wprowadzeniu alarmu przeciwpowodziowego zobowiązano mieszkańców i pracodawców na terenie miasta "do zabezpieczenia przed zatopieniem lub usunięcia ze stref bezpośredniego zagrożenia powodzią substancji zagrażających środowisku". Wszystkie służby mundurowe zostały postawione w stan podwyższonej gotowości, w tym Państwowa Straż Pożarna zwiększyła obsady jednostek ratowniczo-gaśniczych odpowiedzialnych za zabezpieczenie przeciwpowodziowe oraz specjalistyczny sprzęt.
Według danych płockiego Urzędu Miasta poziom Wisły we wtorek rano wynosił tam na poszczególnych wodowskazach: Borowiczki – 388 cm przy stanie alarmowym 345 cm, Grabówka – 385 cm przy stanie alarmowym 340 cm, brama przeciwpowodziowa w porcie Radziwie, lewobrzeżnej części miasta – 330 cm przy stanie alarmowym 237 cm oraz nabrzeże PKN Orlen – 753 cm przy stanie alarmowym 700 cm.
Alert IMGW
W związku ze wzrostem stanu wody synoptycy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydali ostrzeżenie trzeciego, najwyższego stopnia. Dotyczy ono Wisły od ujścia Narwi do zbiornika Włocławek.
Jak czytamy w komunikacie, na Wiśle w rejonie Kępy Polskiej przewiduje się wzrost stanu wody powyżej stanu alarmowego spowodowany piętrzeniem lodowym. W rejonie Wyszogrodu możliwe jest przekroczenie stanu ostrzegawczego.
Ostrzeżenie obowiązuje do godziny 12 we wtorek.
Czym jest alarm hydrologiczny trzeciego stopnia?
Ostrzeżenie hydrologiczne trzeciego stopnia oznacza, że "stany wody (obserwowane lub prognozowane) układają się w strefie powyżej stanów alarmowych".
Autor: ps/dd / Źródło: PAP, TVN24