Wzrost temperatury spowodował szybkie topnienie pokrywy śnieżnej, a to dopiero początek dużego ocieplenia. Na kolejnych rzekach w Polsce stany ostrzegawcze i alarmowe są przekraczane. Czy może to oznaczać widmo powodzi? Komentują synoptycy i hydrolodzy.
W nadchodzących kilku dniach w Polsce nastąpi znaczny wzrost temperatury. W połowie tygodnia miejscami będzie 15-18 stopni Celsjusza, a na Dolnym Śląsku i Ziemi Lubuskiej możliwe jest nawet więcej. Wzrost temperatury nastąpi nie tylko na nizinach, ale i w szczytowych partiach gór, gdzie zalega miejscami do półtora-dwóch metrów śniegu. Prognozowana temperatura maksymalna w szczytowych partiach Sudetów to 10-12 st. C od niedzieli do czwartku, a w Tatrach 4-6 st. C. Śnieg w słońcu zarówno paruje, jak i topnieje, mocno zasilając górskie potoki.
Według synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek "dziś o zagrożeniu powodzią mówić nie można", jednak "przed nami z pewnością podtopienia".
"Zawrotne tempo topnienia śniegu w górach zostanie zahamowane"
Powódź to zjawisko polegające na zatopieniu znacznych (na skalę województwa) obszarów lądu, dolin rzecznych, terenów nadbrzeżnych lub depresyjnych. Powódź roztopowa powodowana jest przez wysoką temperaturę prowadzącą do topnienia śniegu, ale - jak podkreślała synoptyk tvnmeteo.pl - obecne silne ocieplenie przewidywane jest na kilka dni, nie dłużej niż do tygodnia. "Pod koniec lutego zawrotne tempo topnienia śniegu w górach zostanie zahamowane" - przekazała Unton-Pyziołek. Temperatura w szczytowych partiach gór utrzymywać się ma w pierwszej dekadzie marca na ogół poniżej 0 st. C.
Śnieg na nizinach dalej będzie się roztapiał. Natomiast, jak tłumaczyła synoptyk tvnmeteo.pl, "powoli rozmarza jednak grunt, a nawet jeśli grunt wody nie przyjmie, to spływa ona do szerokich koryt rzek nizinnych, które na dzień dzisiejszy są w stanie te wodę stopniowo odprowadzać".
Podobną opinię wyrażają hydrolodzy. Zdaniem profesora Czesława Szczegielniaka mimo wzrostu temperatury i topnienia pokrywy śnieżnej na razie nie ma zagrożenia powodzią, choć miejscami poziom wody w rzekach rośnie.
Akcja na Zbiorniku Włocławskim
Trwa rozbijanie zatoru lodowego o długości około siedmiu kilometrów w środkowym biegu Wisły, na Zbiorniku Włocławskim. Jak podały w niedzielę Wody Polskie, "dzisiaj rano, dzięki dobrym warunkom hydrologicznym, rozpoczęto zrzut kry ze stopnia wodnego Włocławek". Przekazano, że na odcinku tym pracuje osiem lodołamaczy. Kolejne dwa mają dotrzeć z Gdańska w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano.
Jak poinformował kierownik biura spraw obronnych i zarządzania kryzysowego w starostwie płockim Piotr Jakubowski, w rejonie Woli Brwileńskiej, bezpośrednio przy kruszeniu zatoru lodowego pracuje obecnie sześć lodołamaczy, a dwa pozostałe działają nieco poniżej, spławiając pokruszoną krę wraz z nurtem Wisły w kierunku tamy we Włocławku, gdzie lód wraz z wodą zrzucany jest przez zaporę.
Trwająca obecnie akcja lodołamania na Zbiorniku Włocławskim ruszyła tydzień temu, w sobotę, i była kontynuowana w niedzielę, następnie w poniedziałek została przerwana z uwagi na warunki pogodowe, po czym wznowiono ją w środę - pierwszy raz do czoła zatoru lodowego w Woli Brwileńskiej lodołamacze dotarły w piątek. Na noc wróciły do portu we Włocławku, by w niedzielę rano ponownie wypłynąć na rzekę. Według Wód Polskich akcja lodołamania w środkowym biegu Wisły może potrwać kilka tygodni. Po rozbiciu zatoru lodowego w Woli Brwileńskiej lodołamacze płynęłyby w górę Wisły, w kierunku Płocka.
Jeszcze w sobotę Wody Polskie informowały, że jazy na stopniu wodnym Włocławek były zamknięte, gdyż "musi dopłynąć w pobliże stopnia duża ilość kry, a wtedy będzie można otworzyć jazy, by spławiać lód". Jak wyjaśniono, "woda jest potrzebna do zrzutu lodu z obecnie łamanego zatoru i dlatego sama woda nie jest przepuszczana przez jazy".
Przekroczone stany ostrzegawcze i alarmowe
Poziom Wisły w Wyszogrodzie podniósł się w niedzielę przed południem do 595 cm, przekraczając tam stan alarmu o 45 cm - od soboty wieczorem przybyło tam pięć cm wody. Podobnie jest w Kępie Polskiej, gdzie w niedzielę przed południem poziom rzeki wynosił 507 cm, czyli siedem cm ponad stan alarmowy - od soboty wieczorem przybyły tam cztery cm wody. - Wisła na terenie powiatu płockiego podniosła się średnio o kilka centymetrów. Nie jest to dużo, ale w czasie odwilży te wzrosty będą na pewno większe. Na razie nie docierają do nas żadne niepokojące sygnały - powiedział w niedzielę Jakubowski.
Według danych Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Płocku poziom Wisły w niedzielę rano wynosił tam na poszczególnych wodowskazach: Grabówka 352 cm (stan alarmowy 340 cm), Borowiczki - 378 cm (stan alarmowy 345), brama przeciwpowodziowa w porcie Radziwie, w lewobrzeżnej części miasta - 350 cm (stan alarmowy 237), a na nabrzeżu PKN Orlen - 768 cm (stan alarmowy 700). Oznacza to, wobec danych z soboty wieczorem, wahania wody na dwóch wodowskazach - na jednym ubyły cztery cm wody, na innym przybył jeden cm, na pozostałych stan nie uległ zmianie. W Płocku wciąż obowiązuje ogłoszony 8 lutego alarm przeciwpowodziowy. Został wówczas wprowadzony z uwagi na zator lodowy na Wiśle poniżej miasta - w miejscowości Popłacin - blokujący swobodny przepływ wody i powodujący przybór rzeki. Utrzymany jest też alarm przeciwpowodziowy ogłoszony 10 lutego w siedmiu położonych nad Wisłą gminach powiatu płockiego: Wyszogród, Gąbin, Mała Wieś, Słupno, Bodzanów, Nowy Duninów i Słubice.
W niedzielę w gminie Mstów w województwie śląskim zostało ogłoszone pogotowie przeciwpowodziowe. Powodem jest przekroczenie stanu ostrzegawczego na Warcie. Tam oraz na obszarze kilku innych województw obowiązują ostrzeżenia hydrologiczne drugiego i trzeciego stopnia wydane przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Rzeki jak "fabryki lodu"
W ciągu ostatniej doby o kilka cm zwiększył się poziom wody na Bugu. Na dwóch wodowskazach w woj. lubelskim przekroczone zostały stany ostrzegawcze - wynika z informacji zamieszczonych na stronie internetowej Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. W niedzielę rano stan ostrzegawczy o 20 został przekroczony w Dorohusku, a we Włodawie - o 8 cm. W wyżej położonym Strzyżowie rzeka płynie poniżej stanu ostrzegawczego.
Jak powiedział w niedzielę rano na antenie TVN24 hydrolog prof. Artur Magnuszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, na Bugu obserwowany jest "podobny przebieg zlodzenia". Jak dodał, "charakterystyką polskich rzek nizinnych jest to, że (...) one są zimą taką fabryką lodu". - Są małe prędkości przepływu, małe głębokości, są boczne koryta, w których ten lód może się tworzyć i potem on sobie płynie w dół rzeki - wytłumaczył.
W prognozach nie ma opadów
W prognozach meteorologicznych widać ciepło, ale nie prognozuje się znacznych opadów. Dlatego - jak zwracał uwagę w sobotę synoptyk tvnmeteo.pl Artur Chrzanowski - sytuacja hydrologiczna jest o tyle dobra, że zbiorniki wodne będą zasilane jedynie wodą pochodzącą z roztopów, której prawdopodobnie nie będzie na tyle dużo, by w najbliższym czasie zagrozić poważnymi konsekwencjami - przewidywał Chrzanowski.
Autor: ps/dd / Źródło: tvnmeteo.pl, PAP, TVN24