Badacze długo zachodzili w głowę, co było przyczyną wyjątkowo paskudnego i katastrofalnego lata z 1258 roku. Teraz, po przeprowadzeniu "kryminalnego" śledztwa, mają sprawcę.
W średniowiecznych tekstach łatwo znaleźć ślady tamtej katastrofy. Było wyjątkowo zimno, a nieustające deszcze doprowadziły do powodzi. Z tego też powodu plony były wyjątkowo słabe, w Londynie zmarła tego roku 1/3 populacji, ich ciała były chowane w masowych grobach.
Jak ustalono już wcześniej, za katastrofą stała erupcja wulkanu, jedna z najsilniejszych w ciągu ostatnich 10 tys. lat. Wiązano ją z wulkanami meksykańskimi, ekwadorskimi, nowozelandzkimi. Kiedy dokładnie przyjrzano się geochemii (jest to gałąź nauk geologicznych, zajmująca się historią naturalną Ziemi z chemicznego punktu widzenia), wszystkie opuściły grono podejrzanych. Został w nim tylko Samalas - wulkan, który kiedyś istniał na indonezyjskiej wyspie Lombok.
- Na początku nie wiedzieliśmy, kto jest winowajcą. Znaliśmy jednak czas, w jakim popełniono morderstwo, mieliśmy także odciski palców w postaci geochemii w rdzeniach lodowych. To pozwoliło nam wskazać jako odpowiedzialny właśnie ten wulkan - opowiada obrazowo należący do zespołu badawczego Franck Lavigne z paryskiej Sorbony.
Zapisy historyczne, zapisy w lodzie
Skąd badacze pozyskiwali "odciski palców" erupcji z 1257 roku? Po pierwsze znaleźli je właśnie w próbkach pobranych z lodowców - zarówno Arktyki, jak i Antarktydy (to, że były obecne na obu biegunach, świadczy o potędze erupcji). Przeczytano także "Babad Lombok" - tekst napisany przez ludzi, którzy w czasie erupcji żyli w bliskim sąsiedztwie wulkanu. Przyglądano się również pierścieniom drzew rosnących w okolicy.
Wszystkie informacje, jakie napływały do badaczy z tych źródeł, jednoznacznie wskazywały jako winnego Samalasa. - Dowody sa bardzo mocne, przekonujące - powiedział BBC Clive Oppenheimer z Cambridge University, główny autor badania, którego wyniki opublikowano w amerykańskim "Proceedings of a National Science".
Gigantyczna eksplozja, poważne skutki
Ponadto na podstawie wyżej wymienionych dowodów wskazano, że w czasie erupcji Samalas wypluł z siebie 40 kilometrów sześciennych materiału, który powędrował na wysokość ponad 40 km. To na tyle dużo, by przez rok - a może i więcej - wpływać na pogodę na całym świecie.
Autor: map/rs / Źródło: BBC, "Guardian", phys.org