Od soboty obowiązują w Polsce nowe restrykcje związane z ograniczaniem liczby zakażeń koronawirusem. Zdaniem profesor Agnieszki Szuster-Ciesielskiej, na efekty wprowadzonych w Polsce obostrzeń trzeba poczekać około dwóch tygodni. - Dzisiaj 70 procent zakażeń to są przede wszystkim zakażenia domowe, najtrudniejsze do opanowania - mówiła.
Od soboty w całej Polsce obowiązują nowe ograniczenia związane z pandemią COVID-19. Dotyczą one między innymi wielu dziedzin gospodarki i życia społecznego.
- Obostrzenia, które zostały wprowadzone, czyli między innymi zakaz wstępu do kin czy teatrów, nauka zdalna dla dzieci z klas I-III, tak naprawdę mają za zadanie stworzenie warunków, aby ludzie pozostali w domach - powiedziała profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. - W tej chwili jest najważniejsze, żeby jak najwięcej osób pozostało w domach, ewentualnie wychodziło tylko za konieczną potrzebą - dodała.
Ogniska zakażeń są w domach
Zdaniem wirusolog, efekty wprowadzanych obostrzeń - o ile będą one przestrzegane - mogą być widoczne po około dwóch tygodniach od ich wprowadzenia. - Jest to czas na wylęganie choroby, na ujawnianie się zakażenia. Ewentualny spadek będziemy mogli obserwować po tym okresie - wyjaśniła. Według prof. Szuster-Ciesielskiej otwarcie szkół we wrześniu było przedwczesną decyzją, ponieważ przyczyniło się do rozprzestrzeniania się wirusa po wakacjach. Podkreśliła, że chociaż dzieci najczęściej przechodzą zakażenie bezobjawowo, to przyniosły wirusa do domów. - W efekcie dzisiaj 70 procent zakażeń to są przede wszystkim zakażenia domowe, najtrudniejsze do opanowania. Ogniska zakażeń łatwiej opanować, jeśli są duże i pojedyncze, natomiast w sytuacji rozproszonych zachorowań, jakie obserwujemy obecnie, można je ograniczyć tylko poprzez pozostawanie ludzi w domach, aby wirus dalej nie ulegał transmisji - zaznaczyła wirusolog. Jej zdaniem przewidywanie dalszej sytuacji epidemicznej jest bardzo trudne i obarczone dużym ryzykiem błędu.
Przebieg pandemii w Polsce
Wirusolog przywołała badania prowadzone między innymi w ośrodkach w Warszawie i w Stanach Zjednoczonych, które przewidywały, że największa liczba zachorowań - około 30 tysięcy dziennie - będzie w Polsce na przełomie listopada i grudnia. - Właściwie zbliżamy się do tej granicy, a nie mamy nawet połowy listopada - zaznaczyła.
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska podkreśliła, że takie prognozy nie są w stu procentach pewne, ponieważ istnieje wiele czynników, które wpływają na przebieg pandemii, a których nie sposób przewidzieć, na przykład zachowania ludzi. - Można tylko liczyć, że te ostatnie obostrzenia, które zostały wprowadzone, rzeczywiście przyhamują nieco epidemię w naszym kraju i będziemy obserwować pewną stabilizację - dodała.
Jakie będą święta Bożego Narodzenia?
Zdaniem wirusolog jest za wcześnie, aby przewidywać, jaka będzie sytuacja w okolicach świąt Bożego Narodzenia. - Nawet jeśli nastąpi spadek nowych zakażeń, to on nie będzie gwałtowny. Kolejne zakażenia oznaczają olbrzymie obciążenia dla systemu opieki zdrowotnej, a przemieszczanie się ludzi w takim okresie i spotkania rodzinne mogą sprzyjać dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa - powiedziała. - Sytuacja jest dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień. Nie możemy powiedzieć, co będzie za dwa tygodnie, a co dopiero w święta Bożego Narodzenia - dodała prof. Szuster-Ciesielska.
Autor: anw/dd / Źródło: PAP