- Musimy polegać na obsłudze statku, która nie zawsze odpowiada na czas na nasze prośby. Często godziny musiały minąć, żebyśmy otrzymali to, czego chcieliśmy - tak sytuację na wycieczkowcu objętym kwarantanną w związku z epidemią koronawirusa opisuje przebywająca na nim Australijka. Rozmawiał z nią Michał Sznajder z TVN24 BiS.
Od niemal dwóch tygodni u wybrzeży Japonii w porcie Jokohama cumuje statek wycieczkowy Diamond Princess. W związku z epidemią nowego koronawirusa SARS-CoV-2 objęty jest dwutygodniową kwarantanną. W czwartek liczba stwierdzonych na nim przypadków zakażenia wzrosła do 285. Na pokładzie znajduje się ponad 3600 osób, w tym członkowie załogi i pasażerowie różnych narodowości, wśród nich troje Polaków.
TVN24 BiS dotarła do Australijki, która przebywa na wycieczkowcu. Deborah Winkler znalazła się na nim 20 stycznia wraz ze swoim mężem. Planowali opłynąć część Japonii oraz Hongkong i Tajwan. Z pasażerką rozmawiał Michał Sznajder.
Jak relacjonuje Australijka, pasażerowie tylko na godzinę dziennie mogą wyjść na pokład ze swoich kajut. Zabierani są wtedy na piętnaste lub siedemnaste piętro.
- Ale to za mało. Przez resztę dnia czekamy na dostarczenie jedzenia, oglądamy telewizję, gramy w karty, układamy puzzle. Chodzimy po kajucie, która jest duża - opisuje pasażerka. Dodaje jednak, że większość przebywa w małych kajutach i nie ma takiego komfortu. Po opuszczeniu kajuty muszą zakładać maski.
- Jesteśmy w stałym kontakcie z niektórymi pasażerami. Ludzie kontaktują się ze sobą za pośrednictwem mediów społecznościowych. My też tak robimy - opisuje.
"Musimy polegać na obsłudze"
- Wczoraj nasze morale się podniosło, otrzymaliśmy kawę i gazowaną wodę. Z drugiej strony musimy polegać na obsłudze statku, która nie zawsze odpowiada na czas na nasze prośby. Często godziny musiały minąć, żebyśmy otrzymali to, czego chcieliśmy - mówi Winkler. Zaznacza, że obsługa statku pyta pasażerów o ich samopoczucie i mierzy im temperaturę.
- Mieliśmy być już w domu, w Australii, ale od półtora tygodnia jesteśmy tutaj, na statku. Dzisiaj ogłoszono, że Amerykanie mają zabrać do siebie swoich obywateli, ale będą oni musieli przejść tam kolejną kwarantannę, przez kolejne dwa tygodnie - relacjonuje.
Jak podkreśla, Australijczycy są w stałym kontakcie z ambasadą. - Czkamy na ich instrukcje, ale wszyscy pasażerowie, którzy zostali na wycieczkowcu, zostaną zabrani na badania na obecność koronawirusa. Niektóre z tych badań mogą potrafić trzy dni - dodaje.
1523 wynosi liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa. W piątek ta liczba wzrosła o 143 osoby. Najwięcej, bo aż 139 zakażonych, zmarło w odciętej od świata prowincji Hubei w Chinach, gdzie znajduje się ognisko epidemii. Francja potwierdziła w sobotę pierwszy przypadek śmiertelny na terenie swojego kraju. Zmarł 80-letni obywatel Chin.
Zakażone koronawirusem w Chinach są 66 492 osoby. Przypadki zakażenia potwierdzono też w ponad 20 innych krajach. Pierwszy przypadek odnotowano w piątek w Egipicie. Zainfekowana osoba to cudzoziemiec, jednak jego narodowości nie ujawniono. Został on poddany izolacji w szpitalu.
Posłuchaj rozmowy TVN24 BiS z Australijką przebywającą na statku:
Autor: ps / Źródło: TVN24 BiS, tvnmeteo.pl