Jedna z najdłużej działających sond kosmicznych, Voyager 1, wykryła "uporczywy szum" poza naszym Układem Słonecznym. Są nim wahania w emisji gazu międzygwiazdowego.
Należąca do NASA sonda kosmiczna Voyager 1 została wystrzelona 5 września 1977 roku z Przylądka Canaveral na Florydzie, zaledwie kilka tygodni po swojej siostrze – Voyager 2. Pomimo że oba urządzenia początkowo miały działać przez pięć lat, do dzisiaj przesyłają dane, badając przestrzeń międzygwiezdną.
"Bardzo słaby i monotonny"
Voyager 1 ma za sobą bardzo długą podróż. W 1979 roku przeleciał obok Jowisza, rok później obok Saturna. W sierpniu 2012 roku przekroczył granicę zwaną heliopauzą (to część kosmosu, w której zaczyna dominować ciśnienie materii międzygwiezdnej, a nie wiatru słonecznego) i przemieścił się poza krawędź Układu Słonecznego. Trafił do ośrodka międzygwiazdowego, a więc do miejsca, które składa się z gazu, plazmy, pyłu, neutrin i promieniowania elektromagnetycznego, i znajduje się w przestrzeni pomiędzy gwiazdami w galaktyce.
Lecąc w nieznane, w odległości 22,5 miliarda kilometrów od Ziemi, Voyager 1 wykrył drgania gazu międzygwiazdowego wywołane przez nasze Słońce. Zauważył też, że pomiędzy tymi drganiami da się wychwycić uporczywy szum. Odkrycie opublikowano w poniedziałek w periodyku "Nature Astronomy".
- Jest on bardzo słaby i monotonny – powiedziała Stella Koch Ocker, doktorantka astronomii z amerykańskiego Uniwersytetu Cornella.
Zrozumieć przestrzeń poza Układem Słonecznym
O czym może świadczyć szum? Naukowcy uważają, że w gazie międzygwiazdowym pojawia się większa aktywność na niskim poziomie, niż wcześniej sądzono. Dzięki temu odkryciu badacze będą mogli monitorować przestrzenny rozkład plazmy bez zakłóceń, jakie daje wiatr słoneczny. Dane z Voyagera 1 mogą także pomóc zrozumieć interakcje pomiędzy ośrodkiem międzygwiazdowym, a wiatrem słonecznym – stałym strumieniem naładowanych cząstek wypływających z naszej gwiazdy.
- Nigdy nie mieliśmy szansy tego zbadać. Teraz wiemy, że nie potrzebujemy wiatru słonecznego, aby zmierzyć plazmę międzygwiazdową – dodał naukowiec Shami Chatterjee.
W artykule naukowcy piszą sporo o pomiarze gęstości materiału w przestrzeni międzygwiazdowej. - Ta detekcja oferuje nam nowy sposób pomiaru gęstości przestrzeni międzygwiazdowej i otwiera nową drogę do badania struktury bardzo bliskiego ośrodka międzygwiezdnego – mówiła Ocker. Jak przekazała, jeśli ktoś wyobraża sobie przestrzeń pomiędzy gwiazdami, którą astronomowie nazywają "ośrodkiem międzygwiazdowym", i widzi spokojne, ciche, pogodne środowisko, to byłby w błędzie.
- Używam sformułowania "spokojny ośrodek", ale można znaleźć wiele miejsc, które nie są szczególnie spokojne – powiedział Jim Cordes, fizyk z Cornell i współautor pracy.
Podobnie jak ocean, ośrodek ten jest pełen burzliwych fal. Największe z nich powstają w wyniku rotacji naszej galaktyki, kiedy to przestrzeń kosmiczna rozmywa się o siebie i tworzy fale o rozmiarach dziesiątek lat świetlnych. Mniejsze (choć wciąż gigantyczne) fale powstają w wyniku wybuchów supernowych, rozciągając się na miliardy mil od grzbietu do grzbietu. Najmniejsze fale pochodzą zazwyczaj od naszego własnego Słońca, ponieważ wybuchy słoneczne wysyłają w przestrzeń fale uderzeniowe, które przenikają przez wyściółkę naszej heliosfery – sfery wokół Słońca, w której ciśnienie wiatru słonecznego przeważa nad ciśnieniem wiatrów galaktycznych.
Sonda Voyager 1 to najbardziej odległy obiekt stworzony przez człowieka, który od dziesięcioleci bada kosmos. Funkcjonuje dobrze mimo swojego wieku i warunków, w jakich się znalazła.
- Z naukowego punktu widzenia te badania to nie lada wyczyn. To testament tej niesamowitej sondy kosmicznej. To inżynierski prezent dla nauki, który wciąż trwa – powiedziała Ocker.
Autor: kw,anw/map,dd / Źródło: 2021 Cable News Network All Rights Reserved
Źródło zdjęcia głównego: NASA/JPL-Caltech