W poniedziałek w południowej Kalifornii wybuchł pożar. Wzniecił go porywisty wiatr Santa Ana. Ogień strawił ponad tysiąc hektarów ziem. Z hrabstwa Riverside ewakuowano cztery tysiące osób.
Pożar wybuchł w poniedziałek o godzinie 12.37 miejscowego czasu w pobliżu miejscowości Aguanga położonej w kalifornijskim hrabstwie Riverside. Nazwano go Highland Fire. Ogień strawił 1010 hektarów ziem. Od momentu wybuchu żywioł podwoił swój rozmiar.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że jest tak źle, dopóki nie wyszłam na zewnątrz i nie mogłam oddychać - powiedziała w rozmowie z "Los Angeles Times" Carol Rogers, który w poniedziałkowe popołudnie uciekała ze swojego domu w Aguang.
Pożar zniszczył co najmniej trzy budynki i uszkodził sześć innych - podał serwis telewizji CNN. Władze hrabstwa Riverside wydały nakaz ewakuacji dla czterech tysięcy osób.
Władze otworzyły jedno centrum ewakuacyjne dla ludzi i drugie dla zwierząt.
Diabelski wiatr wznieca ogień
Jak podał we wtorek Kalifornijski Departament Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej (Cal Fire), pożar został opanowany w 10 procentach. Walczy z nim ponad 300 strażaków. W gaszeniu ognia biorą udział samoloty gaśnicze. Władze Kalifornii badają przyczynę wybuchu pożaru.
- Na niebie było dużo dymu. Początkowo nie było pewności, czy będzie obowiązkowa ewakuacja, czy nie. Samochody służb porządkowych przyjechały z migającymi światłami i nadawano przez głośnik, że wszyscy powinniśmy się ewakuować - opowiadał Robert Duke, 85-letni mieszkaniec Riverside.
Pożary w tym regionie to sezonowe zjawisko, które występuje, gdy w kierunku oceanu wieje Santa Ana. Santa Ana to suchy, gorący wiatr wiejący na południu Kalifornii, głównie jesienią i na początku zimy. Nazywany jest też diabelskim wiatrem.
>>> CZYTAJ: Burza tropikalna Hilary w Kalifornii
Źródło: CNN, Reuters, latimes.com