Mieszkańcy miasta Langenhagen na północy Niemiec byli przyzwyczajeni do tego, że trzy razy dziennie słyszeli dzwony miejscowego kościoła. Pewnego dnia dzwony zamilkły. Jak się okazało, stał za tym mieszkający na poddaszu świątyni szop.
Nie jest jasne, kiedy na poddasze kościoła wprowadził się nowy lokator. Wygląda na to, że pasowało mu tam wszystko poza regularnym biciem dzwonów. Sprytne zwierzę postanowiło wziąć sprawy w swoje łapki. Znalazło więc włącznik uruchamiający dzwony i po prostu go wyłączyło.
- Mieszkańcy zaczęli się skarżyć, że nie słychać już dzwonów. Przywykli do tego, że biją rano, w południe i wieczorem - mówił Uwe Kamm, strażnik kościelny.
Kamm postanowił przyjrzeć się bliżej sprawie milczących dzwonów. Dostrzegł, że włącznik jest wyłączony. W Langenhagen spekulowano, że któryś z mieszkańców włamał się do wieży.
- Kościół jest zamykany, a nikt inny nie ma do niego klucza. Zacząłem się rozglądać i znalazłem dużo odchodów szopa - relacjonował Kamm.
W jaki sposób szop powstrzymał bicie dzwonów? Otóż zwierzęta te posiadają charakterystyczny kciuk. Dzięki niemu potrafią też otworzyć drzwi czy pojemniki na śmieci.
Musi zapomnieć o ciszy
Zwierzę dalej może mieszkać na poddaszu budynku, ale będzie musiało się przyzwyczaić do hałasu.
- Pomyśleliśmy o drucianej klatce, którą można by osłonić włącznik i opowiedziałem o tym mojej żonie. Potem omówiliśmy to podczas narady w kościele. I w końcu taką klatkę zbudowałem - wspomniał Kamm.
Autor: kw,ps/map / Źródło: ENEX