Wielkanoc na Spitsbergenie równa się sześciostopniowemu mrozowi i wyprawom narciarskim zamiast świątecznych spacerów. Polscy badacze ze stacji Hornsund spodziewali się przybycia gości, ale zmierzające do nich dwie ekipy naukowców musiały zawrócić z powodu trudnych warunków. Na następnych odwiedzających trzeba czekać do końca maja.
Gwałtowne zjawiska pogodowe nie zkłóciły Niedzieli Wielkanocnej w Polskiej Stacji Polarnej. "Dziś w nocy temperatura minimalna wyniosła -10.0 st. C, w dzień wzrosła do -6 st. C. Wiatr wieje z sektora wschodniego z prędkością 5 m/s. Ranem we wschodniej części fiordu Hornsund odnotowano opad, który jednak miał miejsce w odległości około 15 km od Polskiej Stacji" - relacjonował Tomasz Wawrzyniak, zastępca kierownika wyprawy.
Naukowcy starają się spędzać czas aktywnie i zażyć trochę ruchu. "By zapobiec świątecznemu objedzeniu, uczestnicy wyprawy pomiędzy posiłkami udają się na narty biegowe i zjazdowe" - pisze Wawrzyniak. Narty i skutery to najlepszy sposób poruszania się po lodowcach wiosną i zimą.
Zawrócili po 500 km
Wcześniej polscy badacze czekali na odwiedziny. Do Hornsund zmierzały dwie ekipy: grupa czterech naukowców, która miała tam prowadzić badania klimatologiczne i glacjologiczne na lodowcach Werenskioldbreen oraz Hansbreen oraz polska wyprawa "Transarctica". Tych planów nie udało się jednak zrealizować.
"Trudne warunki panujące na Spitsbergenie (brak zwartej pokrywy lodowej na fiordach, szarżujące lodowce oraz niewielka grubość pokrywy śnieżnej) sprawiły, że długo oczekiwana przez nas ekipa wiosenników musiała zawrócić do stolicy Svalbardu - Longyearbyen. Łącznie przejechali skuterami śnieżnymi 500 km w 26 godzin, pokonując odludne i niedostępne góry i lodowce" - opowiada Adam Nawrot.
Do Hornsund udało się jedynie dotrzeć w zeszłym tygodniu Norwegom zmierzającym na Południe Spitsbergenu. Na kolejne odwiedziny załodze Polskiej Stacji Polarnej trochę poczekać. "Następne grupy naukowców pojawią się dopiero z końcem maja" - pisze Nawrot.
Autor: js/map / Źródło: Kontakt Meteo