Nowozelandzkie wojsko znalazło ciała sześciu ofiar wybuchu wyspy-wulkanu White. Oficjalny bilans ofiar nadal wynosi osiem osób, ponieważ konieczna jest identyfikacja zwłok. Poszukiwania dwóch pozostałych zaginionych mają być wznowione w sobotę.
Nowozelandzki zespół wojskowy, składający się z ośmiu osób, wyposażony w maski i kombinezony przeciwgazowe zszedł w piątek wczesnym rankiem na ląd wyspy-wulkanu White. Żołnierzom udało się odnaleźć sześć ciał ofiar poniedziałkowej erupcji. Przeczesywali teren przez cztery godziny.
- Dzisiaj chodzi o to, by zwrócić ciała bliskim - stwierdziła premier Nowej Zelandii Jacinda Ardern. - Wiemy, że to nie złagodzi straty i cierpienia, i nie sądzę, żeby cokolwiek mogło pomóc, ale poczuliśmy się zobowiązani jako Nowozelandczycy do sprowadzenia ludzi do swoich domów - dodała.
Żołnierzom nie udało się jeszcze odnaleźć pozostałych dwóch ciał, ponieważ wyposażenie ochronne znacznie spowolniało poszukiwania. Lokalna policja potwierdziła, że ekipy nurkowe patrolujące wody przybrzeżne również nikogo nie znalazły.
- To jeszcze nie koniec poszukiwań - zapowiedział komisarz policji Mike Bush. Ponowna próba ma zostać przeprowadzona w sobotę.
"Wszyscy jesteśmy jedną rodziną"
Oficjalna liczba ofiar śmiertelnych wciąż wynosi osiem osób, ponieważ pozostałe ciała nadal czekają na identyfikację. Blisko 30 osób przebywa w szpitalach na terenie całego kraju. Większość z rannych ma poważne i rozległe poparzenia.
Wśród 47 osób, które przebywały w tym czasie na wyspie-wulkanie znaleźli się Australijczycy, Amerykanie, Niemcy, Chińczycy, Brytyjczycy i Malezyjczycy.
Wulkan White, popularne miejsce turystyczne, podczas erupcji w poniedziałek wyrzucił z siebie ogromne ilości popiołu, szkodliwych gazów i pary wodnej. Zdjęcia wykonane podczas ostatniej misji poszukiwawczej ukazują niemalże księżycowy krajobraz.
Potrzeba ludzkiej skóry
Według australijskiej minister spraw zagranicznych Marise Payne, 11 rannych Australijczyków zostało przetransportowanych do Australii z przeładowanych szpitali w Nowej Zelandii.
Peter Haetsch, lekarz odpowiedzialny za opiekę nad rannymi Australijczykami podał, że wszyscy przebywający na wulkanie White zostali narażeni na szybko poruszające się chmury gorącego gazu wulkanicznego, pumeksu i popiołu.
- Cierpią na poważne oparzenia skóry oraz ciężkie obrażenia układu oddechowego spowodowane wdychaniem gazu. Niektórzy z pacjentów wciąż są w stanie krytycznym - napisał lekarz w oświadczeniu.
Do leczenia pacjentów, którzy zostali poparzeni, potrzeba około 120 metrów kwadratowych ludzkiej skóry. - Razi nas sama skala tej potrzeby, ponieważ to pokazuje jak przerażające i rozległe są niektóre obrażenia - powiedziała premier Nowej Zelandii.
Presja i krytyka
W ostatnich dniach władze stanęły w obliczu rosnącej presji ze strony rodzin niektórych ofiar, aby jak najszybciej odnaleźć ciała. Skrytykowano też, że zezwolono na wycieczkę na wulkan, mimo ryzyka wybuchu.
Naciskana na wyjaśnienia, czy wyspa powinna być otwarta dla zwiedzających, Ardern stwierdziła, że nie chce uprzedzać rozpoczętego dochodzenia w tej sprawie.
- Myślę, że to lepiej przysłuży się rodzinom, niż spekulacje - podkreśliła.
Skala niebezpieczeństwa
W czasie poniedziałkowej erupcji obowiązywał drugi stopień alarmu wulkanicznego w sześciostopniowej rosnącej skali używanej przez nowozelandzką agencję geologiczną GeoNet. Poziom ostrzeżenia był za niski, aby zatrzymać regularne wycieczki turystyczne na wyspę.
Alert został podniesiony do stopnia czwartego dopiero po katastrofalnej erupcji. Niedługo potem, w ciągu dnia zdegradowano go do stopnia trzeciego.
W czwartek wulkanolodzy uznali, że z powodu rosnącej aktywności wulkanicznej, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo kolejnego wybuchu w ciągu doby. Tego samego dnia obniżono jednak poziom alertu do drugiego stopnia.
Agencja podkreśliła, że ich system alarmowy "odzwierciedla obecny stan wulkanu i nie dostarcza prognozy przyszłej aktywności, a erupcja może przydarzyć się na każdym poziomie alertu".
- Jest to więc nieprzewidywalny wulkan - powiedziała Ardern po ogłoszeniu wszczęcia śledztwa w sprawie tragedii. Jak dodała, samo prognozowanie agencji nie jest wystarczające, jeśli chodzi o kontrolowanie zachowania wulkanu.
W skali alarmów wulkanicznych GeoNetu alert stopnia zerowego oznacza całkowity brak niepokojów związanych z wybuchem. Pierwszy stopień to niewielkie zagrożenie wulkaniczne. Stopień drugi mówi o umiarkowanym lub podwyższonym ryzyku wybuchu. Stopień trzeci traktuje o "drobnej erupcji". Alert czwartego stopnia oznacza umiarkowaną erupcję z ryzykiem na wulkanie i w jego pobliżu. Piąty - najwyższy - stopień to poważna erupcja, której skutki odczuwalne są także w dużej odległości od wulkanu.
Autor: kw/aw / Źródło: Reuters