Powtarzające się cyklicznie zjawisko silnych opadów w czerwcu i lipcu nazywane jest letnim monsunem, a w Polsce deszczami świętojańskimi. Odkrył to zjawisko, po wnikliwych badaniach klimatu Europy Środkowej, jeden z największych klimatologów europejskich, Hermann Flohn (1912-1997) pracujący na Uniwersytecie w Bonn.
"Zbliża się koniec maja. Temperatura przekracza 40 st. C. Brakuje wody nawet do picia. W wielu dzielnicach Delhi wodę rozwozi się beczkowozami. W twardej ziemi nic nie rośnie. W Madrasie wyschły zbiorniki wody. W Kalkucie na ulicach więcej niż zwykle umierających nędzarzy.
W połowie czerwca zaczyna pachnieć deszczem. Do Indii nadchodzi monsun letni. Prognozy dotyczące nadejścia monsunu uważane są przez meteorologów za ważniejsze niż jakiekolwiek inne. Pod koniec miesiąca pada już prawie w całych Indiach..."*
W Polsce również jest sucho, chociaż nie tak ciepło, jak w Indiach. I za chwilę również zacznie pachnieć deszczem. Ktoś powie "gdzie naszej Polsce do klimatu Indii i obfitych opadów monsunowych, sięgających nawet 11 tysięcy litrów wody na mkw. i to w ciągu pięciu miesięcy?" Oczywiście trzeba by wielu lat, aby nazbierać u nas taką sumę opadów. Ale i my mamy swój monsun, będący wprawdzie namiastką tego w Azji, ale potrafiący narobić wiele szkód.
Deszcze świętojańskie
Jeden z największych klimatologów europejskich, Hermann Flohn (1912-1997), pracujący na uniwersytecie w Bonn, wnikliwie zbadał klimat Europy Środkowej i odkrył powtarzające się cyklicznie zjawisko silnych opadów w czerwcu i lipcu. Jego badania przytacza polski klimatolog Alojzy Woś w pracy "Klimat Polski" i potwierdza tę prawidłowość. Otóż w drugiej dekadzie czerwca, a dokładnie między 9 a 18 czerwca, zaczyna się w naszej części kontynentu okres występowania obfitych deszczów, nazwany przez Flohna letnim monsunem, w Polsce deszczami świętojańskimi. Obfite opady występują w kilku falach, czasami już w maju (rok 2010), niosąc ulewy i podtopienia na ogół od połowy czerwca, w lipcu (1997), a czasami jeszcze w sierpniu. Ostatnia fala letniego monsunu przypada zwykle na okres 1-10 sierpnia.
Do 100 l/mkw. deszczu
Deszcze w czerwcu potrafią raz na kilka lat spowodować, właśnie w okolicach Nocy Świętojańskiej, podtopienia i powodzie. W tym roku, jak wynika z wyliczeń modeli i obserwacji dynamiki atmosfery nad Atlantykiem i Europą, deszczu może być sporo. Jak zacznie popadywać w środę 8 czerwca, tak padać i grzmieć ma z przerwami co najmniej do 25 czerwca. Jest szansa, że do 15 czerwca, kiedy kraj znajdzie się w obszarze obniżonego ciśnienia, występować będą przelotne opady o natężeniu umiarkowanym i dość silnym, do 10-40 l/mkw. Później jednak, od około 16 czerwca, w burzach spadać może 60-100 l/mkw. w ciągu doby, a na południu Polski, w górach, na pogórzach, przedgórzach i wyżynach możliwe powyżej 100 l/mkw. Ulewy przyniesie aktywna strefa frontowa nad Polską, związana z niżem wędrującym znad Morza Śródziemnego w stronę środkowej Europy. Kraj ma się znaleźć w strefie ścierania się gorących mas powietrza zwrotnikowego znad Afryki, płynących nad Polskę i Europę Wschodnią oraz chłodnych mas polarnych znad Atlantyku, obejmujących Europę Zachodnią i wciskających się do nas od zachodu. Jeśli ten wariant się potwierdzi, a ma duże szanse, to do końca czerwca Polaków czekają podtopienia. Opadom towarzyszyć mają duże wahania temperatury. Przechodzić będziemy bowiem od temperatury popołudniami rzędu 20-25 do 30 st. C i z powrotem do 20 st. C. W drugiej połowie czerwca będzie się więc działo.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock / TVN Meteo