Limit został już wyczerpany. Jest już sześć tysięcy biegaczy, którzy 7 maja wystartują w tegorocznym biegu Wings for Life World Run. Jednak biec, by wspomóc badania nad chorobami rdzenia kręgowego, może każdy. Wystarczy ściągnąć specjalną aplikację i można biec wszędzie. A gonić nas będzie wirtualny samochód. Materiał Marka Nowickiego dla "Faktów" TVN.
Na ponad tydzień przed biegiem uczestnicy są w trakcie ostatnich przygotowań. Jednym z nich jest Sławomir Jędrzejko, który w przeciwieństwie do większości biegaczy wzmacnia mięśnie rąk. W jego przypadku to one będą odgrywały kluczową rolę. Mężczyzna trzy lata temu podczas jazdy na nartach złamał kręgosłup. Ma przerwany rdzeń. To jednak nie przeszkodziło mu w udziale w Wings for Life. Pomoże my egzoszkielet, czyli specjalnie urządzenie, które do chodzenia wykorzystuje siłę mięśni rąk.
- Bardzo chętnie wystąpię w tym wydarzeniu - mówi Jędrzejko. - W zeszłym roku pierwszy raz wystąpiłem. W tym roku będzie więcej egzoszkieletów, bedziemy się ścigać, kto dalej zajdzie - dodaje.
To niezwykły bieg
A ścigać będzie się w Poznaniu w sumie sześć tysięcy osób. Wystartuje także drużyna Adrianny Zawadzińskiej, Miss Polski na wózku.
- Mam kolegów, którzy mówią: pobiegniemy z tobą, moja drużyna wyruszy i będę ich zagrzewać jako ambasador - mówi Zawadzińska.
Wings for Life to nie jest zwykły bieg. Ma niespotykaną formułę, w której zawodnicy nie dobiegają do mety. To meta goni ich. W tym celu, 30 minut po ich starcie, rusza samochód, który ich ściga. Osoby, które pojazd dogoni, kończą rywalizację.
Zabrakło miejsc? Nic straconego!
W tym roku w pościg wyruszy też wirtualny samochód - za każdym, kto chce wziąć udział w biegu indywidualnie i ściągnie na swój telefon specjalną aplikację. To ważna informacja, bo limit zgłoszeń w poznańskim Wings for Life jest już wyczerpany. Aplikacja nazywa się "Wings for Life World Run" i jest dostępna na telefony z iOS oraz Androidem.
Jednym z biegaczy, który będzie uciekać przed wirtualnym samochodem, będzie aktor Jakub Wesołowski. Rok temu uciekał w Poznaniu, przed Adamem Małyszem.
- Co chwila każdy się oglądał czy nadciąga Małysz, bo jest ciekawość, żeby zobaczyć gościa z wąsem - opowiada Wesołowski. Małysz także w tym roku będzie gonił uczestników.
Za możliwość udziału w biegu trzeba było zapłacić, jednak pozyskane w ten sposób pieniądze zostaną przeznaczone na badania nad połączeniem rdzenia kręgowego. Na to naukowe osiągnięcie czeka cały świat, dzięki niemu tysiące sparaliżowanych osób mogłyby wrócić do pełnej sprawności. Warto więc ten ogólnoświatowy bieg wesprzeć.
Co trzeba wiedzieć o biegu?
- Wings for Life wystartuje 7 maja.
- To bieg charytatywny organizowany na całym świecie.
- Odbywa się w 24 lokalizacjach w 23 krajach na sześciu kontynentach.
- Start: godz. 11 UTC (13. czasu polskiego).
- Gdzie w Polsce? W pięknym Poznaniu.
- Gdzie jest meta? Oby jak najdłużej za tobą! 30 minut po starcie biegaczy rusza samochód, który ściga uczestników. Jeżeli cię dogoni, kończysz rywalizację.
Ile przebiec, żeby zwyciężyć?
Wyniki zwycięzców podchodzą już nie tylko pod osiągnięcia maratończyków, ale raczej ultramaratończyków (dystans dłuższy niż maraton, czyli ponad 42,195 km).
Grzegorz Urbańczyk, żeby wygrać w 2014 roku, przebiegł 50 km. Dwa lata później Tomasz Walerowicz, zwycięzca Wings for Life w Poznaniu, musiał pokonać nieco ponad 71 km. Jak wspomina, zajęło mu to "niespełna pięć godzin". Przygotowując się do Wings for Life, Walerowicz dziennie biega około 20 kilometrów. Jak mówi, nie przeszkadza mu deszcz, zimno, wiatr, a nawet smog.
Po wygranej zwycięzca może wybrać sobie dowolne miejsce na świecie na bieg w kolejnym roku. Choć zwycięzca imprezy w Poznaniu z 2016 roku mógł wybrać jedno z 35 miast na świecie, postanowił ponownie wystartować w Polsce. Jego decyzja była jednak związana z daną synowi obietnicą, że to chłopiec wybierze miejsce startu.
Zobacz rozmowę ze zwycięzcami poprzednich edycji biegu:
Autor: //aw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Wings for Life