Mimo wcześniejszych obaw, potężny cyklon tropikalny Lua, który uderzył w australijskie wybrzeże w sobotę, nie spowodował poważnych zniszczeń. Chociaż prędkość wiatru dochodziła do 180 km/h, australijskie biuro meteorologiczne poinformowało tylko o połamanych drzewach. Nie ucierpiały kopalnie rud żelaza. Na wody u północnego wybrzeża Australii wraca już żegluga.
Cyklon przeszedł ok. 100 km na północ od Port Hedland, gdzie znajduje się największa w regionie kopalnia rud żelaza. Przez 66 godzin zamknięte było kotwicowisko, a przez 52 godziny - sam port. Na tym utrudnienia się kończyły.
Cyklon oszczędził miasta i kopalnie
- To niesamowite. Dziś kontaktowaliśmy się ze wszystkim miastami, gminami i kopalniami na terenach, które nawiedził cyklon, i wszystkie są w porządku - powiedział Les Hayter ze służb kryzysowych. - Nie zgłoszono żadnych poważnych zniszczeń infrastruktury ani poszkodowanych osób. Muszę się uszczypnąć. To tak, jakby przeszedł tędy cyklon 1., a nie 4. kategorii - komentował Hayter.
Ucierpiały tylko drzewa. "To niesamowite"
Przed uderzeniem w północno-zachodnie wybrzeże australii Lua została przez meteorologów określona jako cyklon 4. kategorii w pięciostopniowej skali. Dlatego obawiano się zniszczeń i poważnych utrudnień, zwłaszcza w regionie Pilbara. To teren słabo zaludniony, ale mocno uprzemysłowiony. Istniały obawy, że cyklon wyrządzi szkody w kopalniach.
- Zwracają się teraz przygotowania poczynione przed nadejściem cyklonu, ale oczywiście był też element szczęścia - podsumował Hayter. - Mamy informację tylko o powalonych drzewach w Port Hedland. To niesamowite, biorąc pod uwagę, że prędkość wiatru w tym mieście wynosiła 150-180 km/h - dodał. Australijskie Biuro Meteorologiczne obniżyło kategorię cyklonu i dla obszarów w głębi lądu wydało ostrzeżenie przed intensywnymi deszczami i wiatrem nie przekraczającym 100 km/h.
Autor: js/mj / Źródło: Reuters