Pod koniec lipca południe Korei Północnej zalała wielka woda. W ciągu zaledwie 24 godzin powódź pozbawiła życia co najmniej 20 osób, raniła ponad 100 oraz zniszczyła około pięciu tysięcy domów. Prowincja Songchon, która ucierpiała najmocniej, jak dotąd nie poradziła sobie z jej skutkami. Lokalne drogi nadal toną w wodzie i błocie, przez co nie można ruszyć z odbudową.
23 i 24 lipca tego roku, w ciągu zaledwie 24 godzin, na prowincję Songchon na południu Korei Północnej spadło ponad 450 litrów na metr kwadratowy deszczu. Powódź odebrała życie co najmniej 20 osobom, raniła ich ponad 100, a także zniszczyła około pięciu tysięcy domów. Zalała też wiele lokalnych dróg.
Drogi w błocie
Drogi te nadal toną w wodzie i w błocie, uniemożliwiając służbom ratunkowym i robotnikom dotarcie do zdewastowanych wiosek. W takich warunkach - przy zamkniętym przez ponad 20 dni ruchu drogowym - nie można zacząć odbudowywać domów.
Cel: wznowienie ruchu
- Naszym najważniejszym celem jest teraz naprawa dróg, dzięki czemu będziemy mogli lepiej pomagać miejscowej ludności i przywrócić jej dachy nad głową - mówi Kim Young-jeon, przedstawiciel lokalnych władz.
Tragiczne chwile
Koreańczycy z Songchon wciąż żyją w namiotach i są przerażeni na wspomnienie niedawnej katastrofy.
- Wszyscy radzili nam stąd uciekać, żeby ocalić życie, więc pobiegłam w góry z córką. Kiedy tu wróciłam, zobaczyłam, że mój dom został zmyty przez powódź - mówi Park Un-sun, mieszkanka prowincji.
Pomoc WFP
W pomoc Korei Północnej zaangażowali się między innymi przedstawiciele Światowego Programu Zywnościowego (World Food Program), którzy na razie przekazali poszkodowanym 108 ton żywności.
Autor: map/ŁUD / Źródło: Reuters TV