Na północ od amerykańskiego miasta Tucson w stanie Arizona płonie pożar Bighorn Fire. Żywioł pochłonął już obszar przekraczający 50 kilometrów kwadratowych. Na miejscu pracuje ponad 600 strażaków, a akcję utrudnia górzyste ukształtowanie terenu i silny wiatr.
Pożar o nazwie Bighorn Fire, ulokowany na północ od miasta Tucson w stanie Arizona w rejonie gór Santa Catalina, wybuchł 5 czerwca od uderzenia pioruna. Zgodnie z danymi Narodowej Grupy Koordynującej Pożary (National Wildfire Coordinating Group), do poniedziałku rano spłonął teren o powierzchni około 54 kilometrów kwadratowych.
W czwartek setki mieszkańców północy miasta musiało się ewakuować, bo żywioł - ze względu na sprzyjające warunki pogodowe - mógł rozprzestrzeniać się dalej, tworząc nowe zarzewia ognia. Rano w poniedziałek na miejscu pracowało ponad 630 strażaków, udało się opanować 22 procent powierzchni pożaru.
Trzy osoby doznały niewielkich obrażeń związanych z wysoką temperaturą.
Trudny teren
Najtrudniejsze dla służb jest ukształtowanie terenu gór Santa Catalina.
- Ten pożar był bardzo złożony już od samego początku. Teren jest stromy, skalisty. Wielu naszych strażaków nie jest tam bezpiecznych. Dlatego do gaszenia używamy śmigłowców - powiedział w rozmowie z portalem AccuWeather Adam Jarrold, oficer straży pożarnej biorący udział w gaszeniu Bighorn Fire.
- To poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Ten pożar jest bardzo niebezpieczny - poinformował w sobotę Mark Napier, szeryf hrabstwa Pima.
Przedstawiciele departamentu szeryfa ostrzegali mieszkańców zagrożonych regionów, aby uważali, monitorowali sytuację i byli w gotowości do opuszczenia terenów, gdzie mogą zostać wydane obowiązkowe nakazy ewakuacji.
To, czego obawiają się strażacy, to silny wiatr, który może napędzać płomienie i kierować je na północny wschód. Do tej pory nie odnotowano żadnych zniszczeń.
Autor: dd/aw / Źródło: AccuWeather, Associated Press, kvoa.com