Do kwietnia na polskim niebie można obserwować kometę 12P/Pons-Brooks, która zbliża się do Słońca raz na 71 lat, a już za kilka miesięcy miłośników astronomii czeka jeszcze większa gratka. Po raz pierwszy w Układzie Słonecznym znajdzie się C/2023 A3, czyli kometa, która jest znana naukowcom dopiero od roku.
Kometa 12P/Pons-Brooks powraca w okolice Słońca raz na 71 lat. Bywa nazywana "diabelską" kometą, co zawdzięcza charakterystycznym "rogom" widocznym na jej zdjęciach. Powstały one w wyniku wybuchów na powierzchni obiektu. Najbliżej naszej dziennej gwiazdy znajdzie się 21 kwietnia, a w czerwcu będzie najbliżej Ziemi.
- Obraz tej komety cały czas się zmienia. Wszystko zależy od tego, jak fontanny pyłu i gazu są wyrzucane z gejzerów w przestrzeń kosmiczną. Pył i gaz są podświetlane przez Słońce, dlatego obserwujemy coś, co przypomina rogi - wyjaśnia astronom Jerzy Rafalski z Centrum Popularyzacji Kosmosu Planetarium w Toruniu.
Na niebie z terytorium naszego kraju kometa jest widoczna od pierwszej połowy marca i będzie można ją obserwować jeszcze na początku kwietnia. Powinna być widoczna przez lornetkę, ale jak zaznacza astronom, przy dobrych warunkach być może uda się ją dostrzec nawet gołym okiem. Należy jej wypatrywać wieczorem nad zachodnim horyzontem.
Jak informuje popularyzator astronomii i autor bloga "Z głową w gwiazdach" Karol Wójcicki, najlepszy czas na jej obserwację to godzina 19, gdy kometa znajduje się na wysokości około 25 stopni.
Pierwszy raz w Układzie Słonecznym
Jeszcze większą atrakcją dla miłośników astronomii może być kometa C/2023 A3 (Tsuchinshan–ATLAS). Naukowcy znają i obserwują ją od zaledwie roku. Nie jest to jednak kometa okresowa tak jak w przypadku 12P/Pons-Brooks, Układ Słoneczny odwiedzi bowiem po raz pierwszy w historii. Według wyliczeń badaczy, kometa najbliżej Słońca będzie 27 września, najbliżej Ziemi znajdzie się natomiast 12 października. Minie naszą planetę w odległości 70 milionów kilometrów. - Teoretycznie powinniśmy ją widzieć nieźle nad zachodnim horyzontem. Niektórzy mówią, że będzie ledwo widoczna gołym okiem. Zdaniem innych, ponieważ będzie oświetlana przez Słońce od tyłu, można liczyć na to, że może być dużo jaśniejsza od przewidywań, z wyraźnym, choć niezbyt długim warkoczem - opowiada Rafalski. Jak zaznacza, "na tak jasne komety czekamy od lat 90. XX wieku".
"Komety są nieprzewidywalne"
Jak wyjaśnia Rafalski, "komety to lodowo-skalne okruchy wielkości kilku-kilkunastu kilometrów. Nawet trudno mówić o ich średnicy, bo zwykle to nieregularne obiekty, które krążą w kosmosie".
Astronom dodaje, że przypominają one brudną pryzmę śniegu. Gdy kometa zbliża się do Słońca, wzrasta jej temperatura, lody sublimują, pojawia się otoczka i słynny warkocz. Otwierają się też gejzery na powierzchni, a przez to trudno przewidzieć dokładne zachowanie komety. Wskutek erupcji gejzeru kometa może nagle pojaśnieć. - Komety są więc nieprzewidywalne, kapryśne, zachowują się jak chcą. Astronomowie oczywiście bardzo dobrze znają ich orbity, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z kometą okresową, która wielokrotnie wraca w okolice Słońca. Ale nawet one zachowują się po swojemu - opisuje Rafalski.
Źródło: PAP, tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: virtualtelescope.eu