W Stoczni Gdańsk zwodowano dziś 123-metrowy statek do transportu etylenu, Syn Antares. Jego budowa miała dwuletnią przerwę, spowodowaną bankructwem zamawiającego. A wodowanie oznacza też koniec pochylni B3, która miała być zamknięta już w 2009 roku.
Syn Antares to jednostka o długości 123 i szerokości 19 metrów, przeznaczona do transportu etylenu. Będzie mogła przewozić dziewięć tysięcy metrów sześciennych tego surowca.
Dwa lata przerwy
- Budowę rozpoczęto w 2008 roku. Nikt wówczas nie przypuszczał, że jednostka będzie musiała tak długo czekać na dokończenie. Wszystko przez światowy kryzys i problemy finansowe, a w efekcie - bankructwo włoskiego klienta Cantiere Navale di Pesaro - przypomina rzecznik prasowy Stoczni Gdańsk Aldona Dybuk.
Prace przy budowie gazowca miały zakończyć się już w 2009 roku. Stocznia wykonała kadłub, a ostatnim etapem miało być wstawienie silnika głównego.
Ale budowa stanęła, a co prawo do własności jednostki zaczęła walczyć inna firma - Synergas. Starania trwały dwa lata, a gdy w końcu jej się udało, stocznia mogła dokończyć prace.
Wstawili silnik, czas na zbiorniki
Na stojącym na stoczniowej pochylni statku trzeba było jednak sprawdzić wszystkie zamontowane wcześniej instalacje i urządzenia. Oznaczało to ich częściowy demontaż. Wreszcie, pod koniec listopada do jednostki wstawiono 42-tonowy silnik główny.
Nie oznacza to jednak końca prac - Syn Antares zostanie teraz odholowany na nabrzeże, gdzie rozpoczną się prace wyposażeniowe. Jednym z zadań, które czekają stoczniowców, będzie wstawienie dwóch 500-tonowych zbiorników do ładowni statku. Najlepiej zrobiłby to pływający dźwig, ale te, które pracują w Polsce, nie uniosą tak ciężkiego ładunku, a decyzja, jak to zrobić, jeszcze nie zapadła.
Po umieszczeniu w ładowniach, zbiorniki zostaną podłączone m.in. do instalacji wtórnego skraplania gazu. Następnie odbędą się próby morskie. Zgodnie z harmonogramem prac, gazowiec ma być przekazany włoskiemu armatorowi w połowie przyszłego roku.
Koniec pochylni B3
Dla stoczni to wodowanie oznacza zaś ostateczne zamknięcie pochylni, na której stał statek. W 2009 roku zakład dostał bowiem pomoc z Komisji Europejskiej, ale warunkiem było wyłączenie dwóch pochylni. Miało ograniczyć moce produkcyjne. W związku z opóźnieniem budowy, pochylnia B3 przetrwała dłużej, ale teraz już na pewno zostanie zamknięta.
Spółka Gdańsk Shipyard Group (właściciel 75 proc. akcji Stoczni Gdańsk) ma kontrakty na budowę sześciu jednostek dla skandynawskich odbiorców. Gdańska stocznia buduje też wieże wiatrowe i różnego typu wielkogabarytowe konstrukcje stalowe. Funkcjonować będzie w niej teraz pochylnia B1, tzw. półdokowa. Jej parametry umożliwiają nawet budowę dwóch statków równocześnie. Ma 280 metrów długości, 36 metrów szerokości i maksymalne obciążenie do 18 tys. ton. Pracę ułatwia możliwość współpracy żurawi stoczniowych. Można na niej budować statki do 260 metrów długości i 34 metrów szerokości.
Autor: ws/roody/k / Źródło: TVN24 Pomorze / PAP