Łabędzia rodzina na kilka godzin zablokowała ruch pociągów i zaatakowała kolejarzy

Ptaki nie miały zamiaru zejść z torowiska
Ptaki nie miały zamiaru zejść z torowiska
Źródło: Łukasz Kazubowski | SKM Trójmiasto

Przez ponad dwie godziny torowisko na trasie Gdańsk Wrzeszcz – Kartuzy było zablokowane przez parę łabędzi i ich siedmioro pociech. Obsługa pociągu była bezradna, służby musiały interweniować trzy razy.

W środę około godz. 7 rano maszynista pociągu jadącego z Gdańska do Kartuz pomiędzy stacjami Pępowo i Żukowo zauważył na torach dwa łabędzie. – Dzięki niezwykłemu refleksowi udało mu się zahamować – opowiada Tomasz Złotoś, rzecznik Szybkiej Kolei Miejskiej w Trójmieście.

Inwazja łabędzi

Okazało się, że torowisko blokują nie dwa, a dziewięć łabędzi – siedem maluchów oraz ich rodzice. Obsługa pociągu próbowała poradzić sobie z intruzami na własną rękę – nie udało się ich przepędzić ani syreną alarmową, ani machaniem rękami. Efekt był wręcz przeciwny – dorosłe łabędzie zaatakowały obsługę pociągu.

- Wezwaliśmy na miejsce policję. Funkcjonariuszom udało się wygonić ptaki z torów, ale niestety po chwili znów wróciły na to samo miejsce – relacjonuje Złotoś. Kolejarze znów zadzwonili po miejskie służby – tym razem przyjechali strażacy. Niestety - i im nie udało się skutecznie przepędzić łabędzi.

- Dopiero za trzecim razem wreszcie się udało. O 9.40 ruch pociągów został przywrócony – opowiada rzecznik SKM. - Mamy informację od PKP PLK, które są właścicielem tej linii, że zostały wezwane służby weterynaryjne. Ptaki mają zostać przeniesione w inne miejsce, by taka sytuacja już się nie powtarzała – dodaje. Nie wiadomo, czemu łabędzie upodobały sobie akurat to miejsce.

"Wezwijcie wojsko"

W sumie opóźnionych było osiem pociągów kursujących na tej trasie. Z całej sytuacji oczywiście niezadowoleni byli sami podróżni, którzy ostro komentowali sytuację na profilu społecznościowym SKM – jeden z internautów zaproponował, by następnym razem w takiej sytuacji wezwać wojsko.

- Zdarzało się oczywiście, że pojedyncze zwierzęta, jak dzik czy sarna, blokowały przejazd składu, ale zazwyczaj uciekały po interwencji obsługi pociągu i pasażerowie nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje – tłumaczy Złotoś. – Takiej sytuacji nie pamiętają nawet najstarsi kolejarze – dodaje.

Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze

Czytaj także: