Śledztwo w sprawie śmierci 20-letniej Martyny, która zginęła podczas zjazdu na amatorskiej tyrolce, zamontowanej przez grupę studentów, zostało umorzone. Według prokuratury do śmierci dziewczyny nie przyczyniły się osoby trzecie, zawinić mogła zbyt długa lina hamująca lub wypięcie się liny z uprzęży.
Śledztwo, które prowadziła Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwamiało wyjaśnić, kto lub co doprowadziło do śmierci dziewczyny. – Zadecydowaliśmy o umorzeniu postępowania. W jego toku posiłkowaliśmy się ekspertyzą biegłego z zakresu wspinaczki wysokogórskiej, który ocenił, że przyczyną mogła być zbyt długa lina hamująca lub wypięcie się liny z uprzęży – poinformowała Ewa Burdzińska z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa.
Jak dodała prokurator, dziewczyna sama zakładała sprzęt i sprawdzała, czy zostało to zrobione poprawnie. – Wiemy, że przed nią tą samą kolejką zjeżdżały jeszcze dwie osoby i im nic się nie stało – mówiła Burdzińska.
"Do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie"
Postępowanie prowadzone było w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci człowieka, co jest zagrożone karą do 5 lat więzienia. Przesłuchiwani byli świadkowie, głównie osoby, które były uczestnikami tego zdarzenia. - W toku śledztwa ustalono, że do śmierci nie przyczyniły się osoby trzecie – wyjaśniła prokurator Burdzińska.
Śmiertelna zabawa studentów
20-letni Martyna zginęła w maju, kiedy razem z grupą studentów w lesie w Gdańsku-Oliwie urządziła zjazd amatorską kolejką tyrolską, którą sama zamontowała. Zjeżdżali na czterdziestometrowej linie rozwieszonej między drzewami. Młoda kobieta najprawdopodobniej nie zdążyła wyhamować i uderzyła z impetem w drzewo, zmarła podczas reanimacji.
Autor: ws//ec / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: sxc hu | pugoodwins