Na dnie Zalewu Szczecińskiego polskim i niemieckim naukowcom udało się zlokalizować kilkanaście miejsc, gdzie mogą leżeć szczątki amerykańskiego bombowca B-17G zestrzelonego pod koniec II wojny światowej. Brakuje jednak pieniędzy na podjęcie prac archeologicznych. - Potrzebne są naprawdę duże środki - tłumaczy dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu Aleksander Ostasz.
Wrak samolotu został zlokalizowany w sierpniu 2022 roku przy okazji pogłębiania toru wodnego. Z dna zalewu wydobyto wówczas ponad 100 ton zabytków, m.in. silnik amerykańskiego bombowca B-17. Dzięki użyciu specjalistycznego sprzętu wytypowano też miejsca, w których mogą być inne części tej maszyny
- Wiemy, co i gdzie się znajduje, ale żeby podjąć prace archeologiczne, są potrzebne naprawdę duże środki. Tu jest potrzebny ciężki sprzęt - podczas środowej konferencji prasowej mówił dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu Aleksander Ostasz.
W październiku 2022 roku miejsce katastrofy samolotu przy pomocy echosondy parametrycznej SES przebadali specjaliści z Niemiec. To specjalistyczny sprzęt do badań podwodnych, który zwykle używany jest m.in. przy poszukiwaniach złóż ropy naftowej. Prace były prowadzone z pokładu statku pomiarowego Echo 2, jednostki służącej m.in. do prowadzenia pomiarów hydrograficznych na wodach morskich i śródlądowych oraz poszukiwań wraków na morzu. Po raz pierwszy w Polsce został użyty najnowszy sześcioprzetwornikowy sub-bottom profiler, czyli specjalistyczne urządzenie, które pozwala na dokładną penetrację dna zbiornika i wyszukiwanie obiektów ukrytych w piasku i mule.
Pod koniec roku dzięki współpracy z Politechniką Morską wykonano też pomiary magnetometryczne. Udało się nawet stworzyć film 3D obszaru zalegania wraku samolotu B-17.
- Po badaniach z wykorzystaniem profilera osadów dennych mogliśmy ocenić, że to są jakiekolwiek elementy. To urządzenie wykrywa każdy materiał, natomiast po wykorzystaniu magnetometru Politechniki Morskiej, mogliśmy wyselekcjonować tylko te, które są metalowe - podkreślił Paweł Mikołajewski z firmy Escort, dodając przy tym, że podobnych elementów na badanym obszarze może być od kilkunastu do kilkudziesięciu.
Podczas prowadzonych prac w okolicach szczątków amerykańskiego bombowca udało się natrafić na kolejny wrak - jednostki pływającej. Jest on najprawdopodobniej stalowy, dość duży, liczy 37 metrów długości i 9,5 metra szerokości. Nie wiadomo jeszcze, z jakiego okresu pochodzi ta jednostka ani jaka była przyczyna jej zatonięcia.
Dno Zalewu Szczecińskiego skrywa wiele tajemnic. Tylko podczas nalotu na fabrykę paliw syntetycznych w Policach zostało strąconych w sumie siedemnaście maszyn. Jest więc bardzo prawdopodobne, że przynajmniej część z nich leży na dnie zbiornika.
Główny cel: odnaleźć i pochować zaginionych
Bombowiec B-17G o numerze płatowca 44-8046 z 457 Grupy Bombowej Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych został zestrzelony nad Zalewem Szczecińskim 7 października 1944 roku. Samolot prowadził formację 149 bombowców B-17, a ich celem była - wspomniana wcześniej - fabryka benzyny syntetycznej w Policach.
- To była ostatnia i jedyna fabryka, która dostarczała paliwo dla pojazdów III Rzeszy, dlatego Niemcy jej bardzo bronili - przekazał Ostasz.
Wyposażony w najnowocześniejszy wówczas radar i elektronikę, B-17 miał naprowadzić resztę bombowców i flarami wskazać cel. To było ważne, bo policka fabryka była przez Niemców maskowana dymem.
Na pokładzie maszyny znajdowało się jedenastu członków załogi: ośmiu z nich stanowili oficerowie, a trzej pozostali to podoficerowie wyżsi. Pięciu lotników przeżyło katastrofę i trafiło do niewoli, ciała trzech zidentyfikowano i pochowano. Trzech członków załogi do dzisiaj uznaje się za zaginionych. Trwają rozmowy ze stroną amerykańską, która jest zainteresowana wydobyciem wraku i godnym pochowaniem trzech uznanych za zaginionych żołnierzy
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Muzeum Oręża Polskiego w Koszalinie